Miało być pięknie. Niskie podatki, wszyscy zyskują i się bogacą, a budżet jest w rewelacyjnej kondycji. Okazuje się jednak, że prawdy w tym było niewiele, bo ustępujący premier Mateusz Morawiecki pozostawia następcom gigantyczną dziurę w budżecie. W 2024 roku sięgnie ona ponad 160 mld zł.
Morawieckiego prezent dla Tuska. Gigantyczna dziura w budżecie
Nowa koalicja nie może spać spokojnie. Dziura, którą pozostawia po sobie ustępujący rząd Prawa i Sprawiedliwości, jest rekordowa. Nowy rząd w 2024 roku będzie musiał stawić czoła dziurze w budżecie liczonej nawet na ponad 160 mld zł. To prawdziwe wyzwanie dla kolejnego ministra finansów.
Szacunki przygotowane jeszcze przez Morawieckiego mówią o brakujących 92 mld jeśli chodzi o różnicę w wydatkach budżetu i wpływach do państwowej kasy. To wprost wskazuje, że osiągnięty został pułap 5 proc. deficytu w relacji do PKB. Finanse są więc w kiepskim stanie i wpłynie to realnie na przyszłe pokolenia Polaków.
To jednak wszystko liczby, które zapisano w ustawie budżetowej na przyszły rok. Jeśli spojrzeć na realne dane, przed wyborami 15 października mieliśmy tylko 13 mld zł deficytu. Było jednak wiadomo już wtedy, że premier Morawiecki sporą część wydatków ukrywa przed opinią publiczną.
Sławomir Dudek, ekonomista i prezes Instytutu Finansów Publicznych, twierdzi, że politycy PiS zostawili następcom „zgniłe jajo„. Część długu była ukrywana nie tylko przed Polakami, ale też przed następnym rządem. Prawdę znała jedynie Komisja Europejska, której rząd musiał przekazywać rzeczywiste dane.
W projekcie budżetu na przyszły rok ustępujący rząd zapisał obfite wydatki 🎉.
Ale też – mając świadomość że nie możemy się zadłużać w nieskończoność – zaplanował na kolejne lata „dostosowanie fiskalne” na poziomie 0,5 pkt proc. PKB.
Co to znaczy „dostosowanie fiskalne”❓
To po… pic.twitter.com/2ZBvGe82km— Instytut Finansów Publicznych (@IFP_OrgPL) November 14, 2023
Albo cięcia, albo podwyżki podatków. To planowało PiS, ale o tym nie mówił
Jak z kolei podaje portal Money.pl, Ministerstwo Finansów wiedziało już wcześniej, że w państwowej kasie lampki bezpieczeństwa palą się na czerwono. Już niebawem dług publiczny może przekroczyć dopuszczalne normy i osiągnąć 60% Produktu Krajowego Brutto.
Rząd PiS wiedział, że lecimy na ścianę, dlatego planował cięcia wydatków, ale nie mówił o tym otwarcie. – Niejasne i niespójne dokumenty wskazują na chęć zafałszowania prawdziwego obrazu naszych wspólnych finansów – twierdzi Dudek.
Aby doprowadzić budżet do ładu, w 2025 roku należałoby zlikwidować 13. i 14. emeryturę, która kosztuje wszystkich około 30 mld zł. Mateusz Morawiecki sam musiałby przyznać (gdyby rządził trzecią kadencję), że z niektórych flagowych obietnic trzeba zrezygnować.
Jak wynika z treści strategii zarządzania długiem sektora finansów publicznych w latach 2024-2027, Prawo i Sprawiedliwość planowało ogromne cięcie wydatków w trzeciej kadencji. Nie chwalono się tym jednak przed opinią publiczną głównie z powodu wyborów. Rządowa strategia zakładała cięcia nawet na poziomie 129 mld zł.
– Jest to największe oszustwo ostatnich ośmiu lat. Jest to dowód nie tylko nierzetelności, ale też najprawdopodobniej celowej manipulacji. Bez tego oszustwa rząd musiałby przed wyborami pokazać, że dług przebija 60 proc. PKB. Robiono to na tyle pośpiesznie i niechlujnie, że został ślad oszustwa w uzasadnieniu do ustawy budżetowej na str. 23. – powiedział dziennikarzom money.pl Sławomir Dudek, prezes Instytutu Finansów Publicznych.