Były już premier Mateusz Morawiecki, opuszczając rząd, otrzymał ogromny przelew na swoje konto. Wszystko z powodu niewykorzystanego urlopu. Premier był tak zapracowany w trakcie przewodniczenia rządowi Zjednoczonej Prawicy, że zapomniał o odpoczynku. Bardzo mu się to opłaciło.
Morawiecki nie brał urlopów. Zamiast tego dostał duży przelew
Według danych z Kancelarii Premiera, Mateusz Morawiecki przez ostatnie lata niemal nie wykorzystywał swoich dni wolnych od pracy. W konsekwencji takiego postępowania na jego koncie zgromadziło się tyle dni niewykorzystanego urlopu, że ekwiwalent finansowy z tego tytułu to nawet 118 tys. zł.
Do takich wyliczeń dotarli dziennikarze „Faktu”. Zjawisko wypłacania ekwiwalentów urlopowych wśród urzędników państwowych nie jest jednak żadną nowością.
Podobne przypadki miały miejsce w przeszłości, w tym w przypadku Donalda Tuska – obecnego premiera. Morawiecki uzbierał aż 104 dni wolnego, z czego w ogóle nie skorzystał.
Jak podaje „Fakt”, w 2023 roku kwota brutto ekwiwalentów urlopowych wypłaconych urzędnikom (premierowi, wicepremierom, ministrom i wiceministrom) wyniosła aż 765 tys. zł. Jak jednak wskazali dziennikarze, nie było to do końca zgodne z przepisami.
– Jeśli rzeczywiście jest tak, że Mateusz Morawiecki ma 104 dni niewykorzystanego urlopu to oznacza, że przez ostanie 3 pełne lata kalendarzowe nie skorzystał z przysługujących mu uprawnień i de facto pozostawał na bakier z prawem – zauważa dr Marcin Wojewódka, radca prawny, cytowany przez fakt.pl.
Pracując w KPRM Morawiecki był przez kodeks pracy traktowany tak samo, jak każda osoba zatrudniona na umowie o pracę. Przysługiwało mu 26 dni urlopu na każdy rok pracy.
Gdy okazało się, że musi się jednak pożegnać z władzą, na jaw wyszło, że latami nie był na urlopie, a teraz złożą się na to wszyscy Polacy.