Do fanów polskiej muzyki dotarła smutna wiadomość. Nie żyje niezwykły człowiek, który swoim życiem i czynami tworzył historię polskiej sceny muzycznej. Zmarł niespodziewanie 8 marca w wieku 80 lat.
Nie żyje Leszek Świerszcz. Budka Suflera pogrążona w żałobie
Od najmłodszych lat pasjonował się muzyką. Jego talent i determinacja szybko otworzyły przed nim drzwi do największych polskich scen. Ale to nie w Polsce, a za oceanem – konkretnie w Nowym Jorku – znalazł swoje miejsce na ziemi.
Tam, prowadząc swój „Cricket Club”, stał się prawdziwym mostem łączącym polskich artystów z amerykańską publicznością, czyli Polakami mieszkającymi w USA. Mimo, że dla wielu pozostawał postacią w cieniu, dla świata muzyków był prawdziwą legendą.
– Leszek Świerszcz nie żyje. Płakać się chce od tak częstych pożegnań… Gdzieś w marcu 2019 roku pisałem o bohaterach drugiego planu. Patrzę w milczeniu na ten tekst i oprócz tych zdań z przed pięciu lat dopisać mogę tylko jedno. Dziękuję Ci ja, dziękuje Ci każdy z nas, dziękują Ci wszystkie Polskie kapele, soliści, solistki – czytamy we wzruszającym wpisie na Facebooku Budki Suflera.
Leszek Świerszcz był ceniony był nie tylko jako trębacz i klawiszowiec, ale przede wszystkim jako manager i przyjaciel wielu polskich gwiazd, którym ułatwiał występy w Stanach Zjednoczonych. Za życia zdążył zrobić dla nich więcej niż niejeden z nas może sobie wyobrazić.
Dzięki niemu udało się zorganizować za oceanem występy Budce Suflera czy Czesławowi Niemenowi. Budka Suflera mogła dzięki jego staraniom wystąpić w legendarnym Carnegie Hall. To wydarzenie było spełnieniem marzeń zespołu.
Leszek Świerszcz zmarł niespodziewanie 8. marca. W ostatnich latach miał problemy ze zdrowiem. O jego odejściu poinformowała Polska Fundacja Muzyczna, która w trudnych chwilach okazywała mu potrzebne wsparcie.