Niedzielny ciepły wieczór, świąteczny klimat, a na ekranach „Teleexpress” – program, który od lat jest dla milionów Polaków codziennym rytuałem. Tym razem prowadzący Maciej Orłoś przywitał nas wiosennym uśmiechem, ale radość nie trwała długo.
„Teleexpress” przerwany. Nastała cisza, Orłoś z niknął z ekranu
– Cieszmy się piękną pogodą, bo już we wtorek… – powiedział uśmiechnięty prezenter. W tym momencie nastała cisza i rozpoczęła się cała seria wpadek. Ostatecznie program przerwano. Pierwsze, co rzuciło się w oczy po zapowiedziach, to brak dźwięku.
Obraz był, emocje rosły, ale… cisza. Widzowie mogli podziwiać jedynie ruszające się usta Orłosia. – Chyba mamy jakieś problemy z dźwiękiem – stwierdził nagle gospodarz próbując jakoś ratować sytuację. Humor i uśmiech go mimo wszystko nie opuszczały.
To jednak nie był koniec niespodzianek. Po chwilowym „blackoucie” i udanym powrocie do programu, Orłoś powitał nas dokładnie tymi samymi słowami co poprzednio. Na krótko ekran zdobiło logo TVP, które następnie przerwano ogłoszeniami i reklamami.
Ostatecznie program zdjęto z anteny. Po chwili jednak ponownie powitał nas główny prowadzący słowami: „Tym razem wszystko będzie w porządku”. Całość można zobaczyć poniżej.
Brak dźwięku, bałagan w szpiglu, powtórki, aż do przerwania sygnału i zdjęcia dziadka Orłosia z anteny.
Czyli dzień jak co dzień: kolejna wtopa w TVPO niezauważona, bo nikt tego gorgoskiego paździerza nie ogląda 😉
cc: @Ogladam1930 pic.twitter.com/qDKloDHIz0
— Samuel Pereira (@SamPereira_) March 31, 2024
Niech to, co się stało w niedzielne świąteczne popołudnie, zostanie tajemnicą producentów, a my, widzowie, możemy jedynie spekulować, śmiać się i… być może tęsknić za kolejnymi niespodziankami, jakie „Teleexpress” jeszcze ma w planach.
W końcu telewizja bez odrobiny magii i nieprzewidywalności byłaby jak święta bez śmigusa-dyngusa – po prostu nie te same! Telewizja wciąż potrafi zaskoczyć, a Maciej Orłoś stał się głównym bohaterem wieczoru.