W centrum Warszawy rozegrał się dramat, który wstrząsnął mieszkańcami stolicy. Znany w mieście 66-letni muzyk i społecznik został śmiertelnie pobity podczas próby pomocy potrzebującym. Gest dobroci skończył się dla niego i jego rodziny tragedią.
Wolontariusz zamordowany podczas rozdawania jedzenia bezdomnym
Znany i lubiany pracownik Domu Kultury „Rembertów” wybrał się w czwartkowy wieczór 27 czerwca w okolice Pałacu Kultury i Nauki, by rozdawać kanapki bezdomnym. Nie mógł przypuszczać, że ten akt miłosierdzia stanie się dla niego ostatnim.
W kolejce po żywność doszło do sprzeczki, która przerodziła się w brutalny atak. – Został zamordowany tylko dlatego, że jako wolontariusz pojechał rozdawać kanapki bezdomnym. Tylko dlatego, że kochał ludzi – napisała na Facebooku siostra stryjeczna ofiary, ukazując tym samym bezsensowność tej tragedii.
Według relacji świadków i informacji przekazanych przez prokuratora Piotra Skibę, Wójtowicz zwrócił uwagę jednemu z mężczyzn, który próbował wepchnąć się do kolejki. Ta, wydawałoby się, niewinna uwaga sprowokowała agresora do zadania ofierze kilkunastu ciosów w głowę.
Witold Wójtowicz osunął się na ziemię tracąc przytomność. Mimo natychmiastowej reakcji służb ratunkowych i przewiezienia do szpitala, muzyk zmarł tego samego dnia z powodu nagłego zatrzymania krążenia.
Szok i niedowierzanie: Społeczność opłakuje stratę „anioła z Rembertowa”
Śmierć Witolda Wójtowicza pogrążyła w żałobie nie tylko jego bliskich, ale całą społeczność Rembertowa. Dom Kultury „Rembertów” pożegnał go wzruszającym wpisem na Facebooku:
– Z głębokim żalem i bólem w sercach przyjęliśmy wiadomość o tragicznej śmierci naszego kolegi Witolda Wójtowicza, artysty muzyka, wspaniałego człowieka, drogiego przyjaciela, wieloletniego pracownika domu kultury, znanego i lubianego przez wszystkich wodzireja rembertowskich potańcówek. Zawsze uśmiechnięty i pogodny, niósł radość nam i mieszkańcom Rembertowa. Na zawsze pozostanie w naszej pamięci – czytamy.
Witold Wójtowicz nie tylko pracował jako muzyk, ale także aktywnie angażował się w życie kulturalne dzielnicy, organizując popularne potańcówki i niosąc radość mieszkańcom. Jego nagła i brutalna śmierć pozostawia pustkę, której nie da się łatwo wypełnić.
Sprawca tego bestialskiego ataku, jak się okazało, sam był osobą bezdomną. Został zatrzymany na miejscu zdarzenia przez policję i tymczasowo aresztowany.
Fakt, że do tej tragedii doszło między osobami, które teoretycznie powinny być po tej samej stronie – pomagającego i potrzebującego pomocy – dodaje całej sytuacji jeszcze bardziej gorzkiego wymiaru. Zmarły był członkiem grupy jazzowej oraz warszawskich kapel – Praskiej, Rembertowskiej i Czerniakowskiej.