Jak podaje portal internetowy wprost.pl, po zaledwie trzech miesiącach pracy w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Pomorskiego, młody syn Donalda Tuska – Michał – wspiął się na szczyt drabiny kariery zostawiając w tyle długoletnich pracowników.
Błyskawiczna kariera syna premiera Tuska
Michał Tusk, który jeszcze do niedawna pełnił funkcję głównego specjalisty w departamencie infrastruktury, został mianowany na stanowisko zastępcy dyrektora ds. rozwoju i integracji transportu.
Ta nagła zmiana nastąpiła w ramach szerszej reorganizacji w urzędzie, której oficjalnym celem było „uporządkowanie struktury oraz nadanie kwestiom rozwoju transportu publicznego odpowiedniej rangi”, jak tłumaczy rzecznik marszałka, Michał Piotrowski, cytowany przez wprost.pl.
Jednak wiele osób zadaje sobie pytanie: czy to rzeczywiście kwestia kompetencji, czy może wpływów politycznych? Portal trojmiasto.pl nie pozostawia złudzeń, komentując, że „liczba dyrektorów uległa magicznemu powiększeniu”. Niektórzy sądzą więc, że stanowisko zostało stworzone specjalnie dla niego.
Michał Tusk chce pracować dla dobra kraju
Awans Michała Tuska nie jest odosobnionym przypadkiem w pomorskim urzędzie. Departament infrastruktury przechodzi znaczące zmiany kadrowe, w tym utworzenie nowego Referatu Rozwoju Systemów Transportowych. Oficjalne stanowisko urzędu mówi o „konsekwentnym rozwoju struktur dedykowanych transportowi publicznemu”.
Michał Tusk zapewniał już wcześniej w rozmowie z mediami, że do pracy w administracji publicznej nie przyszedł dla pieniędzy, ale z chęci włączenia się w „słuszne i ważne” działania dla dobra państwa. Deklaracja ta w oczach wielu stoi jednak w sprzeczności z tym, co się faktycznie dzieje.
Sytuacja budzi wiele kontrowersji i pytań o transparentność procesów decyzyjnych w urzędach publicznych. Nie wiadomo w zasadzie, czym syn premiera zasłużył sobie na tak szybki awans i czy przypadkiem to nie nazwisko otworzyło mu drzwi do kariery.