Białoruski przywódca po raz kolejny zasiał niepewność na arenie międzynarodowej, formułując kontrowersyjne tezy dotyczące polskich terytoriów. Podczas wtorkowego wystąpienia Alaksandr Łukaszenka poruszył kwestię białoruskich emigrantów przebywających w sąsiednich państwach, nawiązując do rzekomych roszczeń terytorialnych.
Niebezpieczna retoryka z Mińska. „Niech przyjdzie i spróbuje”
Dyktator Białorusi przedstawił niepokojącą wizję przyszłości, mówiąc o białoruskich obywatelach mieszkających poza granicami kraju. Szczególną uwagę przykuły jego wypowiedzi dotyczące polskiej Białostocczyzny.
Łukaszenka stwierdził, że podobnie jak białoruscy emigranci na Litwie deklarują przynależność Wilna do Białorusi, tak mieszkający w Polsce Białorusini mogą niedługo uznać tamtejsze tereny za białoruskie.
Co więcej, przywódca zasugerował, że jego rodacy na Litwie są gotowi przejąć i zaanektować część litewskiego terytorium. Taka retoryka niepokojąco przypomina argumentację stosowaną przez Władimira Putina przed inwazją na Ukrainę, kiedy to rosyjski prezydent powoływał się na konieczność ochrony etnicznych Rosjan.
Zdecydowana odpowiedź polskich władz
Polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski zareagował natychmiast na prowokacyjne słowa białoruskiego przywódcy. Jego odpowiedź była krótka, ale wymowna. – Jeśli chce odebrać nam Białostocczyznę, to niech przyjdzie i spróbuje – skomentował szef MSZ. To stanowcze stanowisko pokazuje, że Polska nie zamierza tolerować tego typu prowokacji ze strony Mińska.
„Niech przyjdzie i spróbuje.” https://t.co/lDj9iDybnd
— Radosław Sikorski 🇵🇱🇪🇺 (@sikorskiradek) January 25, 2025
Warto przypomnieć, że nie jest to pierwszy przypadek, gdy Łukaszenka wysuwa tego typu sugestie. W 2021 roku wprost nazwał Białystok i Wilno ziemiami białoruskimi, mimo że jednocześnie zapewniał o braku roszczeń terytorialnych wobec sąsiadów. Ta sprzeczność w retoryce białoruskiego dyktatora może świadczyć o kolejnej propagandowej próbie destabilizacji sytuacji w regionie i ma element wojny informacyjnej.
Eksperci podkreślają, że sposób argumentacji Łukaszenki niebezpiecznie przypomina schemat działań zastosowany przez Kreml przed agresją na Ukrainę. Najpierw pojawiły się twierdzenia o zagrożeniu dla rosyjskojęzycznych mieszkańców, następnie oskarżenia o ludobójstwo w Donbasie, by ostatecznie doprowadzić do zbrojnej inwazji. Identyczny scenariusz został wcześniej zrealizowany podczas aneksji Krymu.