Polska fascynacja Czechami nie znajduje odzwierciedlenia po drugiej stronie granicy. Podczas gdy Polacy uwielbiają czeską kulturę, mieszkańcy Czech pozostają wobec Polski obojętni lub wręcz nieufni. Najnowszy spór o żywność pokazuje, jak głęboko zakorzenione są czeskie stereotypy.
Nieodwzajemniona miłość Polaków do Czechów. Spór o żywność odsłania głębszy problem
Dla Polaków to Czesi są ulubionymi sąsiadami. Badania CBOS z 2018 roku nie pozostawiają złudzeń – nasi południowi sąsiedzi zajmują pierwsze miejsce wśród narodów, które darzymy największą sympatią. Aż 44 proc. rodaków deklaruje sympatię do Czechów, 31 proc. obojętność, a zaledwie 14 proc. niechęć.
Ta sympatia ma swoje praktyczne przełożenie – w Polsce istnieją portale specjalizujące się w informacjach na temat Czech, a wydawnictwa publikują czeską literaturę na niespotykaną skalę. Bohumil Hrabal nigdzie poza swoją ojczyzną nie cieszy się taką popularnością jak nad Wisłą. Reżyser Petr Zelenka ma u nas status twórcy kultowego. Tymczasem Czesi Polski po prostu nie zauważają. Jak przyznaje sam Zelenka: ”
„Bardzo sobie Polskę obrzydziłem. Byłem tu, kiedy miałem 16 lat, w 1983 r. Miałem wtedy poczucie, że ten kraj jest brzydki, w sklepach nic nie ma, nie rozumiałem ludzi”.
– Od tamtego czasu nie byłem w Polsce aż do 2005 r. Przez lata w ogóle jej nie zauważałem. Zainteresowałem się Polską, kiedy ona zainteresowała się mną – dodaje reżyser. Podobne doświadczenia ma młody pisarz Miroslav Pech, autor książki „Uczniowie Cobaina”, który polską kulturę zaczął poznawać dopiero jako dorosły człowiek, mimo że mieszkał blisko granicy.
Badania socjolożek i psycholożek: Sylvie Graf, Martiny Hřebíčkovej, Alicji Leix i Magdy Petrjánošovej w książce „Czesi i ich sąsiedzi” potwierdzają, że przeciętni Czesi z Polakami zasadniczo nie mają kontaktu. Wyjątkiem są mieszkańcy pogranicza, którzy stykają się z Polakami głównie podczas zakupów w Polsce lub w górach, gdzie – ich zdaniem – jeździmy na nartach niebezpiecznie, nie zważając na innych.
W oczach Czechów jesteśmy wprawdzie weseli, komunikatywni i pomocni, ale pozostajemy narodem katolików, alkoholików i… nieuczciwych kombinatorów. Potwierdza to choćby czeska reklama sieci T-Mobile sprzed kilku lat.
Przedstawia ona polskiego handlarza przebranego za choinkę, który na granicy oszukuje czeskiego narciarza, oferując mu wymianę telefonów. Kiedy Czech się zgadza, telefon od Polaka rozpada się w jego dłoniach, a handlarz znika.
Polskie jedzenie pod czeską lupą – wojna handlowa czy uzasadnione obawy?
Na początku 2023 roku media obiegła informacja o nieprawidłowościach związanych z produkcją mięsa pochodzącego od chorych i martwych krów w Polsce. Do Czech trafiło 300 kg tej wołowiny, co wywołało natychmiastową reakcję czeskich władz.
Minister spraw wewnętrznych Jan Hamáček zapowiedział, że na granicy polsko-czeskiej pojawią się służby weterynaryjne kontrolujące polskie ciężarówki z mięsem. Równocześnie czeskie ministerstwo rolnictwa opublikowało na Facebooku listę ponad 130 polskich produktów spożywczych, w których tamtejsi inspektorzy wykryli nieprawidłowości.
– Sól drogowa, zakazany fenylobutazon w końskim mięsie, antybiotyki w mięsie z kurczaka, niebezpieczny fipronil w jajkach, pestycydy w owocach i warzywach – wyliczano na oficjalnym profilu resortu. Wśród zakwestionowanych produktów znalazły się m.in. masło, kabanosy, mięso z kurczaka, kalafiory, ser, keczup, jabłka, kapusta, filety śledziowe, śmietana, chleb i wiele innych.
Polska strona zarzuciła Czechom, że przy okazji problemów z feralną wołowiną chcą zamknąć swój rynek przed konkurencją z Polski. Jest o co walczyć – według szacunków w 2018 roku Czesi kupili polskie produkty spożywcze za około 4 miliardy złotych. Najczęściej importowali mięso, podroby, pieczywo, sery, napoje, jabłka i jajka. Przeciwko masowym kontrolom wypowiedziała się Komisja Europejska, której rzeczniczka stwierdziła, że kontrole powinny być proporcjonalne.
Dodatkowego kontekstu całej sprawie dodaje fakt, że czeski rząd kierowany jest przez Andreja Babiša, drugiego najbogatszego Czecha i twórcę sukcesu Agrofertu – czeskiego potentata spożywczego. Babiš jest również właścicielem jednych z najważniejszych czeskich gazet.
– Wiele na to wskazuje, że nie tyle Czesi, co Andrej Babiš. Nagonkę na polską żywność od lat prowadzą należące do niego media. Kontrole na granicach wprowadził minister rolnictwa z jego rządu. Na dodatek polskie mięso zakażone salmonellą sprowadziła do Czech firma należąca do Babiša – zauważa Aleksander Kaczorowski, tłumacz i ekspert ds. Europy Środkowej.
Polskie jedzenie pod czeską lupą – wojna handlowa czy uzasadnione obawy?
Co ciekawe, z czeskich badań wynika, że rodzime produkty spożywcze są gorszej jakości niż polskie. – Wie to każdy, kto na co dzień ma z nimi do czynienia. Nawet w czeskich mediach piszą, że nie wiadomo, czy to mięso z salmonellą nie zostało zakażone w Czechach – dodaje Kaczorowski.
Skąd więc bierze się ta niechęć Czechów do Polaków i polskich produktów? – Z zadufania. Skoro oni są prymusami, to inni mogą być tylko gorsi. Dawniej Czesi traktowali nas tak, jak my Rumunów, ale jest pewien postęp. Teraz traktują nas tak, jak my Ukraińców – uważa Kaczorowski.
Wpływ na obecne relacje mają również niezałatwione sprawy z przeszłości. Jak zauważa krakowska bohemistka dr Dorota Bielec, wzajemne polsko-czeskie zainteresowanie w całym XX wieku przyjmowało postać sinusoidy.
Początkowo kwitnąca współpraca na fali modernistycznych idei, później konflikt o Śląsk Cieszyński, następnie wymuszona „przyjaźń” w czasach komunizmu, udział Polski w inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację w 1968 roku, aż po współpracę opozycjonistów przed transformacją. Dziś relacje pozostają asymetryczne – Polacy wciąż interesują się Czechami, ale dla Czechów Polacy są przeważnie obojętni.
Źródło: Hollistic News