Polska służba zdrowia zmaga się z narastającymi problemami. Pacjenci skarżą się na wydłużające się terminy wizyt u specjalistów, a lekarze na brak środków na podstawowe wyposażenie. System ochrony zdrowia znajduje się w trudnej sytuacji, która wymaga pilnych działań ze strony rządzących.
Dramat w portfelach Polaków. Ta podwyżka uderzy w miliony rodzin
Rok 2026 zapowiada się jako kolejny trudny okres dla krajowego systemu zdrowotnego. Budżet na nadchodzący rok przewiduje wprawdzie rekordowe nakłady, jednak fachowcy wskazują, że może to okazać się niewystarczające. Problem narasta z miesiąca na miesiąc, a rozwiązanie wydaje się coraz bardziej odległe.
Dyskusja na temat finansowania ochrony zdrowia nabiera tempa. Coraz więcej głosów w debacie publicznej pojawia się na temat konieczności reform systemowych. Otoczenie prezydenta Karola Nawrockiego przedstawia konkretne rozwiązania, które mogą zmienić sytuację milionów Polaków.
Doradca głowy państwa, profesor Piotr Czauderna, podczas październikowego Forum Rynku Zdrowia przedstawił swoją wizję ratowania systemu. Według niego społeczeństwo musi zostać uświadomione o skali problemów. Profesor nie ukrywa, że nadszedł moment na podejmowanie niepopularnych kroków.
Propozycja eksperta zakłada mechanizm solidarnościowy, w którym ciężar finansowania zostałby rozłożony na trzy strony. Składka zdrowotna miałaby wzrosnąć łącznie o półtorej punktu procentowego. Pracownicy i osoby pobierające świadczenia emerytalno-rentowe zapłaciliby o pół punktu więcej, identyczny wzrost dotyczyłby pracodawców oraz państwa.
W praktyce oznaczałoby to podniesienie obecnej 9-proc. daniny do dziewięciu i pół procenta dla ubezpieczonych. Brakująca kwota w budżecie Narodowego Funduszu Zdrowia na rok 2026 to przynajmniej dwadzieścia cztery miliardy złotych. Wpływy z obecnej składki, szacowane na sto osiemdziesiąt sześć miliardów złotych, nie pokrywają kosztów świadczeń zdrowotnych.
Ile stracą pracownicy i emeryci?
Konsekwencje proponowanej podwyżki odczuje każdy ubezpieczony. Osoba zarabiająca pięć tysięcy złotych miesięcznie straciłaby niemal dwadzieścia dwa złote z każdej wypłaty. Rocznie daje to ponad dwieście pięćdziesiąt złotych mniej w domowym budżecie.
Im wyższe wynagrodzenie, tym większe ubytki w portfelu. Seniorzy pobierający świadczenia emerytalno-rentowe również odczuliby skutki zmiany. Średnio emerytura mogłaby być niższa o około sto pięćdziesiąt złotych rocznie.
Minister zdrowia Izabela Leszczyna pod koniec września sygnalizowała konieczność debaty o źródłach finansowania deficytu. Mówiła wprost, że pieniądze ze składek nie zaspokajają potrzeb służby zdrowia. Jej słowa szybko zostały jednak zdementowane przez premiera Donalda Tuska, który stanowczo wykluczył podniesienie składki zdrowotnej.
Cicha podwyżka już w przyszłym roku
Pomimo deklaracji szefa rządu, tysiące Polaków i tak zapłaci więcej. Dotyczy to przedsiębiorców rozliczających się z małego ZUS-u. Od przyszłego roku wrócą bowiem stare zasady naliczania minimalnej składki zdrowotnej.
Obecne regulacje przewidują, że składka wyliczana jest od siedemdziesięciu pięciu procent minimalnego wynagrodzenia. W 2026 roku bazą stanie się pełna wysokość najniższego wynagrodzenia. Przy płacy minimalnej wynoszącej cztery tysiące osiemset sześć złotych, przedsiębiorcy będą musieli odprowadzić co najmniej czterysta trzydzieści dwa złote miesięcznie.
To o ponad sto siedemnaście złotych więcej niż obecnie, niezależnie od tego, czy firma osiąga zysk czy ponosi straty. Eksperci podatkowi wskazują, że ta zmiana dotknie właścicieli małych firm prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą. Rząd stoi więc przed dylematem – deklaruje brak podwyżek, a jednocześnie wprowadza regulacje zwiększające obciążenia dla części społeczeństwa.
Źródło: Onet

