Przez długie lata Niemcy budowały swoją politykę na przekonaniu, że dialog i współpraca gospodarcza z Rosją przyniosą pokój i stabilizację. Handel miał prowadzić do demokratycznych przemian, a gazociągi stanowić gwarancję wzajemnego bezpieczeństwa. Dziś nawet najbardziej zagorzali zwolennicy tamtej polityki przyznają, że ich kalkulacje okazały się błędne.
Armia Putina rośnie w siłę. Niemcy w końcu otwierają oczy na zagrożenie u bram Europy
Kevin Kuehnert, były sekretarz generalny SPD, który pełnił tę funkcję podczas wybuchu wojny w Ukrainie, nie ukrywa goryczy. Przyznaje wprost, że Berlin był zbyt ostrożny i zbyt naiwny przed rokiem dwa tysiące dwudziestym drugim. Gdy pytają go o największy błąd tamtego okresu, zawsze wskazuje właśnie na to niedocenienie zagrożenia. Polityk SPD otwarcie potwierdza, że ci, którzy wcześniej ostrzegali przed katastrofą, mieli absolutną rację.
Rzeczywistość okazała się znacznie bardziej brutalna niż przewidywania najbardziej pesymistycznych analityków. To, co dzieje się obecnie na wschodzie Europy, zmusza do gruntownej rewizji dotychczasowych założeń o bezpieczeństwie kontynentu.
Moskwa przygotowuje wielką armię. Ekspert nie pozostawia złudzeń
Roderich Kiesewetter, uznawany w CDU za eksperta od spraw obronności, podczas poniedziałkowej debaty telewizyjnej na antenie ntv przedstawił alarmujące informacje. Polityk ujawnił, że od dwóch lat obserwowane są niepokojące tendencje w rosyjskich przygotowaniach militarnych, o których świadomie nie informowano społeczeństwa. Teraz jednak milczenie stało się niemożliwe.
Moskwa rozlokowała na Białorusi aż dwa korpusy wojskowe, co oznacza około trzysta sześćdziesiąt tysięcy żołnierzy gotowych do natychmiastowych działań. Kiesewetter podkreśla, że to zupełnie świeża, olbrzymia formacja, przeszkolona i zdolna do przeprowadzenia uderzenia również na kraje NATO. Dzięki gospodarce wojennej Putin szkoli setki tysięcy żołnierzy, którzy wcale nie trafiają na front ukraiński.
Polityk zwraca również uwagę na działania pozamilitarne. Kreml systematycznie niszczy infrastrukturę w Ukrainie, co może wywołać masową falę uchodźców. Jednocześnie w krajach zachodnich dochodzi do aktów sabotażu. Kiesewetter ostrzega przed naiwnością i wiarą, że spotkania dyplomatyczne w Berlinie sprawią, iż rosyjski przywódca zmieni swoje plany.
Najbliższe miesiące zadecydują o przyszłości Europy
Według Kiesewettera nadchodzące dwa lata – dwa tysiące dwadzieścia sześć i dwa tysiące dwadzieścia siedem – będą najtrudniejsze i najważniejsze dla bezpieczeństwa europejskiego. Jedyną szansą na przetrwanie tego okresu jest gotowość obronna połączona z rozsądnym informowaniem społeczeństwa. Polityk podkreśla, że nie chodzi o sianie paniki, lecz o jasne komunikowanie zagrożeń i zachowanie czujności.
Nawet Mark Rutte, sekretarz generalny NATO, który dotychczas raczej uspokajał nastroje, zrozumiał powagę sytuacji. Jego wstrząsające ostrzeżenie o tym, że możemy doświadczyć wojny takiej, jaką przeżyli nasi dziadkowie, nie jest pustą retoryką. Kiesewetter tłumaczy, że szef NATO dostrzegł zaostrzającą się sytuację i zrozumiał skalę zagrożenia.
Po poniedziałkowych rozmowach w Urzędzie Kanclerskim ekspert wyraża ostrożne oczekiwania. Liczy, że Ukraińcy i Europejczycy wypracują z USA wspólne stanowisko na tyle mocne, że Moskwa nie będzie mogła go zignorować. Kiesewetter zastrzega jednak, że klucz pozostaje w rękach Putina, a prawdziwe negocjacje rozpoczną się dopiero przy rozmowach o zawieszeniu broni. Dotychczasowa historia pokazuje, że wszystkie rozmowy z rosyjskim przywódcą, również te prowadzone przez Trumpa, kończyły się eskalacją napięcia.
Europa musi nauczyć się samodzielności
Friedrich Merz po rozmowach z przedstawicielami Ukrainy i Stanów Zjednoczonych wyraża ostrożny optymizm. Kuehnert ocenia te spotkania jako przejaw wspólnoty państw, która nie pozwala zepchnąć na margines ani Ukrainy, ani europejskiej idei. Docenia, że Europa próbuje bronić własnej pozycji w nowej rzeczywistości geopolitycznej.
Były sekretarz generalny SPD mówi wprost o fundamentalnej zmianie, z którą Europejczycy muszą się pogodzić. Przekonanie o tym, że Amerykanie zawsze będą wspierać europejskich sojuszników w trudnych chwilach, nie jest już tak oczywiste. To bolesna lekcja, która zmusza Stary Kontynent do przewartościowania własnych możliwości obronnych.
Satyryk Florian Schroeder, wypowiadając się całkowicie poważnie, stwierdza, że Europejczycy dotychczas siedzieli przy dziecinnym stoliku. Dobrze, że teraz odrabiają zaniedbane lekcje i pokazują chęć aktywnego uczestnictwa w kształtowaniu własnego bezpieczeństwa. Schroeder analizuje motywacje rosyjskiego przywódcy jako próbę przywrócenia granic sprzed tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego pierwszego roku i odzyskania dawnej wielkości imperium.
Komik postanawia jednak złagodzić apokaliptyczne wizje przedstawiane przez sekretarza generalnego NATO. Uważa, że przedstawianie Putina jako osoby mogącej w każdej chwili użyć broni atomowej to niebezpieczne wyolbrzymienie. Mimo że potencjał eskalacji istnieje i jest większy niż kiedykolwiek, apokaliptyczny ton szkodzi bardziej niż pomaga. Przez zbyt długi czas wierzono, że handel doprowadzi do zmian, przegapiając przy tym wszystkie sygnały ostrzegawcze.


