Sejm zamknął się przed opinią publiczną. Kancelaria nie ujawniła oficjalnie, czego dotyczyło tajne wystąpienie premiera, ale z kuluarowych rozmów wynika, że chodziło o coś znacznie poważniejszego, niż mogłoby się wydawać. Sprawa, która trafiła za zamknięte drzwi izby niższej parlamentu, dotyczyła bezpieczeństwa państwa.
Tajne posiedzenie Sejmu – o co chodzi? To, co usłyszeli posłowie, wprawiło ich w osłupienie
Atmosfera była napięta już od samego rana. Posłowie wiedzieli, że czeka ich niecodzienne posiedzenie, ale niewiele więcej. Spekulacje mnożyły się z godziny na godzinę, a dziennikarze próbowali wyciągnąć choćby skrawek informacji od parlamentarzystów zmierzających do sali obrad.
Nieoficjalnie mówi się, że sednem wystąpienia była kwestia kryptowalut i ich powiązania z działaniami mogącymi zagrażać bezpieczeństwu kraju. Według niezweryfikowanych doniesień, służby wcześniej alarmowały o wykorzystywaniu cyfrowych walut przez grupy powiązane z rosyjskimi służbami specjalnymi. Miałoby to służyć finansowaniu działań dywersyjnych na terenie Polski.
Politycy podzieleni. Jedni mówią o kompromitacji, drudzy o przerażeniu
Były minister rozwoju i technologii Krzysztof Paszyk z PSL nie ukrywał, że rosyjski trop stanowił kluczowy element przekazanych informacji. To potwierdzenie kierunku, w jakim zmierzało wystąpienie szefa rządu. Nieprzypadkowo zaraz po zakończeniu niejawnej części obrad Sejm wrócił do głosowania nad odrzuceniem prezydenckiego weta dotyczącego ustawy regulującej rynek kryptowalut.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński zachował pełną dyskrecję. Odmówił jakichkolwiek komentarzy, tłumacząc, że dopóki informacje nie zostaną odtajnione, nie będzie się wypowiadał. Jednak inni politycy jego ugrupowania nie kryli irytacji.
Sebastian Kaleta nie szczędził ostrych słów, sugerując, że utajnienie obrad leżało wyłącznie w interesie premiera. Pozostali przedstawiciele opozycji wtórowali tej narracji. Bartosz Kownacki twierdził, że usłyszane treści nie zawierały niczego przekonującego, a premier miał straszyć konsekwencjami prawnymi wobec tych, którzy ujawnią szczegóły. Paweł Szrot przyznał, że nie dostrzegł informacji wykraczających poza to, co wcześniej było znane publicznie.
Druzgocące informacje czy polityczny spektakl? Koalicja i opozycja widzą to inaczej
Andrzej Śliwka z PiS użył mocnego słowa – kompromitacja. Adrian Zandberg z Razem również wyrażał zdziwienie koniecznością utajnienia, sugerując ironicznie, że być może po prostu częściej korzysta z wyszukiwarki internetowej niż inni.
Politycy koalicji rządzącej prezentują zupełnie odmienną ocenę wydarzeń. Witold Zembaczyński z Koalicji Obywatelskiej wprost stwierdził, że został wstrząśnięty przekazanymi informacjami. Według niego chodziło nie tylko o kwestie ekonomiczne, ale o znacznie szerszy kontekst, który układa się w niepokojący obraz sytuacji.
Tomasz Trela z Lewicy poszedł jeszcze dalej, opisując reakcje opozycji jako przerażenie. Szczególnie prezes Kaczyński miał być wyraźnie poruszony, początkowo niezorientowany, by następnie uciszać otoczenie po zrozumieniu wagi sytuacji. Według Treli sala po prawej stronie zamilkła w kluczowych momentach wystąpienia premiera, co świadczyć ma o porażających treściach.
Lewicowy polityk zapowiedział, że prawdziwy test nastąpi podczas głosowania. Postawił sprawę ostro – albo opozycja stanie po stronie ochrony interesów obywateli, albo po stronie niejasnych powiązań na rynku kryptowalut. Mariusz Witczak z KO wtórował tym słowom, stwierdzając, że po wystąpieniu premiera parlamentarzyści muszą zdecydować, czy są po stronie dywersantów, czy Rzeczypospolitej.


