Sytuacja w polskiej gospodarce powoduje, że narastają negatywne nastroje, co przekłada się między innymi na mniejszą skłonność do inwestycji. Z uwagi na planowane podwyżki płacy minimalnej w nadchodzących miesiącach polskie firmy czekają dodatkowe wyzwania związane ze wzrostem kosztów pracowniczych.
Rosnące koszty dobijają polski biznes. Politycy się tym nie przejmują
– Brak rzetelnych prognoz, brak przewidywalności i stabilności gospodarczej utrudnia planowanie dalszej działalności, obliczanie rentowności, płynności i podejmowanie na tej podstawie jakichkolwiek decyzji biznesowych – komentuje prezes Business Centre Club Jacek Goliszewski.
Zdaniem eksperta polscy przedsiębiorcy są w tej chwili w bardzo trudnej sytuacji. Mamy wysoką inflację, niepewne ceny nośników energii i wysokie koszty finansowania w wyniku wysokich stóp procentowych, które prezes NBP Adam Glapiński co prawda niedawno obniżył, ale to wciąż jeszcze nie jest to.
– Mamy też wahania kursów walut i brak środków z KPO, które działałyby antyinflacyjnie i proinwestycyjnie. To wszystko powoduje, że przedsiębiorcy szukają oszczędności, bo te proste rezerwy już się wyczerpały. W efekcie wycofują się albo wstrzymują inwestycje, obniżają swoje marże, ewentualnie podwyższają ceny, ale wszystkie te rozwiązania są niestety bardzo niedobre – mówi Jacek Goliszewski.
Miesięczny Indeks Koniunktury publikowany cyklicznie przez Polski Instytut Ekonomiczny i bank BGK pokazuje wprost, że wśród polskich przedsiębiorców już od dłuższego czasu przeważają nastroje negatywne. We wrześniu br. odczyt tego indeksu był o 0,3 pkt wyższy w ujęciu miesięcznym i osiągnął poziom 96,3 pkt.
We wrześniu kluczowym czynnikiem negatywnie wpływającym na nastroje przedsiębiorców okazały się słabsze odczyty bieżącej sprzedaży oraz popytu na produkty i usługi. Aż 30% badanych firm wskazało na spadek zamówień względem poprzedniego miesiąca, a 22 proc. przedsiębiorstw odczuło spadek popytu zagranicznego w porównaniu z ubiegłym rokiem.
Negatywne nastroje przeważają zwłaszcza w branży usługowej, transportowo-logistycznej i handlowej. Pesymistycznie w przyszłość patrzą również firmy średnie, małe i mikro. W tym ostatnim segmencie na pogorszenie wskaźnika MIK wpłynął przede wszystkim spadek wartości sprzedaży deklarowany przez 47 proc. mikrofirm, spadek liczby nowych zamówień (odczuwany przez 40 proc. mikrofim) oraz brak inwestycji.
Z obietnic polityków nic nie wyszło. Biznes likwiduje się na potęgę
To wszystko sprawia, że za moment polska gospodarka nie będzie się rozwijać. Jak wynika z raportu SGH i Forum Ekonomicznego 2023, wartość inwestycji w relacji do PKB w Polsce w latach 2008-2022 spadła z 23,1 proc. PKB w 2008 roku do 16,8 proc. PKB w 2022 roku. W kolejnych latach ekonomiści spodziewają się dalszego spadku.
W polskiej gospodarce istnieje pilna potrzeba zapewniania elementarnej stabilności i przewidywalności. Dlatego konieczne jest opracowanie nowej, długookresowej strategii gospodarczej, wyznaczającej priorytetowe kierunki rozwoju.
Jako główne bariery utrudniające im działalność polscy przedsiębiorcy wskazują obecnie na rosnące koszty pracownicze (71 proc., wzrost o 5 pkt proc. m/m) oraz niepewność sytuacji gospodarczej (70 proc., wzrost o 4 pkt proc. m/m). Te dwa problemy są wskazywane na szczycie już od miesięcy.
Skokowe wzrosty kosztów powodują zamykanie i rezygnację z działalności szczególnie w przypadku małych i średnich firm. Tylko w ostatnim roku zamknęło się około 110 tys. małych i średnich przedsiębiorstw. A to nie koniec kłopotów.
Czeka nas dalszy wzrost cen i kosztów
W 2024 roku minimalne wynagrodzenie wzrośnie bowiem dwukrotnie – z 3600 zł do kwoty 4242 zł od stycznia i 4300 zł od lipca przyszłego roku. To sprawi, że nieustannie rósł będzie koszt związany z opłacaniem składek na ZUS.
Tego nie da się już dłużej okrywać, ale politycy o tym nie mówią. Czekają nas spore podwyżki cen. Rekordowy wzrost płacy minimalnej w przyszłym roku będzie sprawdzianem nie tylko dla pracodawców. Wielu przedsiębiorców zapowiada przerzucenie wyższych kosztów prowadzenia działalności na klientów
Rządzący nie zdają sobie sprawy, że w wielu małych biznesach podniesienie płacy minimalnej do 4300 zł brutto oznacza dodatkowy wydatek na pensje w wysokości nawet kilkunastu tysięcy złotych miesięcznie. Firmy będą zmuszone albo podnieść mocno ceny, albo się po prostu zlikwidować.