Święta zbliżają się wielkimi krokami, a słodycze nawiązujące do Bożego Narodzenia zalewają sklepowe półki. Niemieckie Öko-Test postanowiło dokładnie przebadać czekoladowe mikołaje, a konkretnie ich skład. Pod lupę wzięto figurki aż 23 marek. Wyniki są fatalne.
Rakotwórcze mikołaje. Czy warto kupować czekoladowe figurki?
Łącznie analizie poddano aż 23 sztuki mikołajów z czekolady – każdy innej firmy. Okazało się, że większość czekoladowych dziadków z długą brodą to produkty silnie zanieczyszczone olejem mineralnymi aromatycznymi składnikami tzw. MOAH. W grupie tych substancji znajdują się te, które wykazują silne działanie rakotwórcze.
Zgodnie z infromacjami przekazanymi przez portal next.gazeta.pl dopuszczalny poziom obecności takich olejów w produktach spożywczych to około 1 mg/kg. Z 23 przebadanych mikołajów tylko 3 miały go mniej.
Jak jednak wskazali eksperci z Öko-Test, w przypadku rakotwórczych związków nie powinniśmy sugerować się żadnymi normami, bo każda będzie szkodliwa.
Aluminiowe opakowania figurek nie stanowią zagrożenia
Ile mikołajów z czekolady z 23 przetestowanych nadawało się do spożycia? Wyniki są dramatyczne. Okazało się, że tylko jeden z całego koszyka spełniał jakiekolwiek normy. Wspomniane rakotwórcze substancje są o tyle groźne, że kumulują się w organizmie i przez długie lata stanowią duże zagrożenie dla zdrowia.
W czasie analiz i testów składu mikołajów sprawdzono też, czy zawierają one jakiekolwiek ślady aluminium. Okazało się, że nie jest to problemem.
W zależności od wagi czekoladowych figurek, dziecko ważące 30 kilogramów musiałoby zjeść co najmniej 14, a w niektórych przypadkach nawet ponad 200 sztuk figurek i to tygodniowo, aby osiągnąć maksymalny tolerowany poziom spożycia.
Źródło: Öko-Test