Prawo i Sprawiedliwość na ostatniej prostej do wyborów samorządowych ma poważne kłopoty. To może być kolejny kluczowy moment dla tego ugrupowania politycznego. Zaplanowane na kwiecień 2024 wybory samorządowe mogą okazać się dla Kaczyńskiego gwoździem do trumny.
Wybory samorządowe 2024. PiS ma poważny problem
Pierwsza tura wyborów samorządowych odbędzie się 7 kwietnia, a druga 21 kwietnia. Czasu jest niezwykle mało, a atmosfera w kraju jest już gęsta. Prawo i Sprawiedliwość, ugrupowanie długo dominujące na polskiej scenie politycznej, ogłosiło już swoich kandydatów na prezydentów największych polskich miast.
Mimo ambitnych planów, anonimowy przedstawiciel partii przyznał w rozmowie z Interią, że „chętni nie pchali się specjalnie drzwiami i oknami”. Ta szczerość rzuca nowe mało optymistyczne światło na szanse PiS-u w tym wyborach.
Najgorzej jest zwłaszcza w metropoliach, gdzie poparcie dla PiS tradycyjnie jest niższe. Teraz okazuje się, że żaden kandydat Kaczyńskiego nie ma szans wygrać w żadnym większym mieście wojewódzkim.
– Chętni do kandydowania nie pchali się specjalnie drzwiami i oknami, bo nie każdy chce wziąć na klatę pewną porażkę, ale presja kierownictwa była duża – wyjawił anonimowy rozmówca Interii z Prawa i Sprawiedliwości.
Ustalenia Interii wskazują, że nawet wewnątrz partii zdaje się panować świadomość, że w większości miast ich kandydaci nie mają praktycznie żadnych szans na zwycięstwo. To jednak nie powstrzymuje PiS od próby wpłynięcia na lokalną politykę i próbę ratowania tego, co się jeszcze da.
Koniec pieniędzy. Kampanię trzeba sfinansować z własnej kieszeni
PiS bez wsparcia finansowego ze strony rządu i spółek państwowych – to problem numer dwa, który spędza Kaczyńskiemu sen z powiek. Do tej pory partia miała do dyspozycji ogromne środki.
Teraz partia ogląda teraz każdą złotówkę wiele razy, zanim ją wyda. Kandydaci z kolei drapią się po głowie i zastanawiają się, czy będzie ich stać na prowadzenie własnej kampanii be wsparcia partii.
Możliwości finansowe kandydatów są niewielkie i w wielu przypadkach sprawę ratują wpłaty od sympatyków.
Powodem, dla którego nikt za bardzo nie chce kandydować, jest nie tylko mała szansa na wygraną, ale też skromne dotacje partyjne. PiS na samorządowe wybory nie zamierza przeznaczać zbyt dużych środków.
PiS ma ich niewiele będąc w opozycji, a wydawanie dużych środków na przegrane wybory nie ma większego sensu (szczególnie w dużych miastach). Mówi się, że kandydat ma najpierw wyłożyć pieniądze na własną kampanię, a potem partia odda mu część poniesionych wydatków.
– Kogo na to stać? – pyta jeden z kandydatów PiS, który ma świadomość, że musiałby wziąć kredyt na kilkaset tysięcy złotych.
Źródło: Interia