Tragedia ta wstrząsnęła narodem i stała się jednym z najbardziej kontrowersyjnych momentów w nowszej historii Polski. Wśród wielu niewyjaśnionych kwestii, szczególnie emocjonującą okazała się domniemana ostatnia rozmowa pomiędzy Lechem Kaczyńskim a jego bratem Jarosławem.
Ostatnia rozmowa braci Kaczyńskich. Nowe fakty
Zgodnie z wcześniejszymi doniesieniami, Jarosław miał nakłaniać prezydenta do lądowania mimo fatalnych warunków pogodowych. Sprawa, która wydawała się ucichnąć, nabrała nowego wymiaru za sprawą nowych faktów, które właśnie pojawiły się w mediach.
Ponad dekadę po katastrofie, temat domniemanej rozmowy ponownie ożył, co można przypisać działaniom prawnika Aleksandra Pocieja reprezentującego rodziny ofiar. Pociej podczas spotkania w Prokuraturze Krajowej zadał pytania dotyczące progresu w dochodzeniu tej właśnie rozmowy.
Prokurator Krajowy Dariusz Korneluk, odnosząc się do tych zapytań, podkreślił, że nie znaleziono dowodów potwierdzających jej istnienie. Dalsze komentarze Korneluka były reakcją na wcześniejsze spekulacje mediów oraz twierdzenia Wojciecha Łączewskiego, byłego sędziego i publicysty, który jako pierwszy podniósł tę kwestię.
W treści rzekomej ostatniej rozmowy braci miało paść stwierdzenie, że władza robi Lechowi Kaczyńskiemu problemy takie samy, gdy ten pojechał do Gruzji po agresji Rosji na ten kraj. Jarosław Kaczyński miał wówczas stwierdzić, że jest przekonany, że jego brat sobie z tym mimo wszystko poradzi.
Sprawa Wojciecha Łączewskiego
Łączewski, znany z kontrowersyjnych opinii długo utrzymywał, że ostatnia rozmowa miała kluczowe znaczenie dla decyzji o próbie lądowania. Jego słowa zyskały na znaczeniu w świetle braku jasnych dowodów na ich poparcie.
Ostatecznie, kiedy został wezwany do złożenia zeznań, stwierdził pod przysięgą, że jego wcześniejsze wypowiedzi należy traktować jako prywatne opinie, a nie faktyczne relacje zdarzeń.
Nowe informacje z Prokuratury Krajowej wywołały szeroki odbiór społeczny, podsycając na nowo emocje związane z katastrofą smoleńską. Rodziny ofiar, które od lat domagają się pełnej przejrzystości i wyjaśnienia wszystkich okoliczności tragedii, odbierają to jako kolejny etap w długiej walce o prawdę.
Choć nowe informacje mogą zdawać się rzucać światło na niektóre z ciemnych kart katastrofy, istnieje również ryzyko, że mogą one tylko pogłębić istniejącą przepaść pomiędzy oficjalnymi stanowiskami a oczekiwaniami rodzin ofiar i opinii publicznej w kwestii wyjaśnienia, co tak właściwie stało się 10 kwietnia 2010 roku.
