W emocjonalnym wystąpieniu szef rządu Donald Tusk nie tylko przyznał się do błędu, ale także zapowiedział poszukiwanie alternatywnych rozwiązań skutkujących realizacją obietnic wyborczych. Jedna z kluczowych nie została spełniona, bo głosowanie w Sejmie nie poszło zgodnie z planem.
„Nie daliśmy rady”. Tusk bije się w pierś po przegranym głosowaniu
Premier Donald Tusk, znany ze swojej politycznej zręczności, tym razem musiał zmierzyć się z gorzką prawdą. – Jeśli słyszę takie głosy, że zawiodłem, to tak, macie prawo. Na tym etapie nie daliśmy rady – przyznał szef rządu podczas konferencji prasowej. Wielkim ciosem dla obozu rządzącego było odrzucenie ustawy o dekryminalizacji aborcji, szczególnie wizerunkowym.
Tusk nie ukrywał swojego rozczarowania. – Źle się z tym bardzo czuję, że nie znalazłem argumentów, które przekonałyby tych wszystkich, którzy zagłosowali inaczej niż ja – powiedział podczas konferencji prasowej.
Mimo tej porażki, premier Tusk zapewnia, że walka o prawa kobiet nie ustaje. – Szukamy, od czasu tego nieszczęsnego głosowania, pewnych praktycznych sposobów, które nie wymagają zmian ustawowych, żeby okoliczności tego codziennego życia jakoś złagodzi – oświadczył Tusk.
Zwolennicy aborcji mniejszością w Sejmie
Jednym z kroków ma być zmiana podejścia prokuratury do kwestii poronień. Premier zapowiedział, że już wkrótce pojawią się nowe wytyczne dla prokuratury dotyczące ścigania osób, które pomagają w dokonywaniu aborcji.
To może oznaczać koniec „nadzwyczajnej zawziętości”, z jaką jeszcze niedawno traktowano kobiety. Premier nie ukrywa jednak, że droga do liberalizacji prawa aborcyjnego będzie trudna.
– Iluzją jest, że zwolennicy liberalizacji prawa aborcyjnego stanowią większość w Sejmie. Stanowimy mniejszość: PiS, Konfederacja, PSL to jest większość. Ustawowo trudno doprowadzić do jakichkolwiek zmian – przyznał szef rządu.
Czy to koniec jakiejkolwiek nadziei na zmianę prawa aborcyjnego w Polsce? Czy rząd Tuska znajdzie sposób na przełamanie impasu? Kobiety czekają i już zapowiadają protesty.