Czy na naszej scenie politycznej szykuje się wstrząs? Minęło dopiero 8 miesięcy od zaprzysiężenia rządu Donalda Tuska, a ten – jak nieoficjalnie informują dziennikarze „Newsweeka” – ma w głowie pomysł, by rozpisać przedterminowe wybory. Jest jednak jeden warunek.
Tajny plan Tuska. Wybory prezydenckie, a potem przyspieszone wybory?
Według najnowszych doniesień „Newsweeka”, premier Donald Tusk rozważa przeprowadzenie przedterminowych wyborów parlamentarnych. Ta nieoczekiwana strategia może całkowicie zmienić układ sił w polskiej polityce i wpłynąć na losy milionów Polaków.
Informacje przekazane przez dziennikarzy tygodnika sugerują, że premier Donald Tusk może zdecydować się na ryzykowny manewr polityczny. Wszystko zależy od wyniku nadchodzących wyborów prezydenckich w 2025 roku. Jeśli głową państwa po Andrzeju Dudzie zostanie kandydat KO, będzie to siłą napędową, aby uzyskać większość w Sejmie bez Lewicy – głównego hamulcowego.
Mówiąc krótko, jeśli kandydat wystawiony przez Tuska zdobędzie Pałac Prezydencki, może to być sygnał do rozpoczęcia głębszego procesu, który doprowadzi do przedterminowych wyborów parlamentarnych i uzyskania jeszcze lepszego wyniku, niż ubiegłej jesieni.
Żaden z wykonywanych w ostatnich miesiącach sondaży poparcia nie daje Platformie Obywatelskiej szans na samodzielne rządy. Wśród działaczy wyczuwalny jest więc strach, że obecni koalicjanci uzyskali by bardzo słaby wynik i byłyby to stracone mandaty w parlamencie.
Koalicja na krawędzi? Coraz więcej braku zgody i napięć
Jednak nie wszyscy w Platformie Obywatelskiej są przekonani co do słuszności takiego posunięcia. Wewnętrzne źródło partii, cytowane przez „Newsweek”, wyraża obawy: „Nie mamy ani jednego sondażu, który dawałby nam samodzielną większość. Nigdzie, w żadnym badaniu, nie pojawia się 40 proc. Byłoby jak w 2007 roku. Wygraliśmy, ale brakło nam 20 posłów.”
Spekulacje na temat przedterminowych wyborów pojawiają się w kontekście narastających napięć wewnątrz rządzącej koalicji. Niedawna porażka w Sejmie dotycząca projektu depenalizacji aborcji obnażyła podziały między koalicjantami. Donald Tusk był zmuszony do podjęcia trudnej decyzji o ukaraniu dwóch posłów: Romana Giertycha i Waldemara Sługockiego.
Sytuację dodatkowo komplikuje postawa Lewicy, która zapowiedziała, że będzie nieustępliwie dążyć do realizacji swoich postulatów. Jednocześnie nie szczędzi krytyki pod adresem PSL i jego lidera, Władysława Kosiniaka-Kamysza.
Wewnętrzne tarcia, które widać od pewnego czasu, mogą prowadzić do spadku poparcia dla rządu, co z kolei może skłonić premiera do podjęcia radykalnych kroków. W tej chwili sondaże są dla premiera coraz korzystniejsze, ale nie wiadomo, jak długo ten stan potrwa.
W tej chwili skrócenie rządów z powodu braku możliwości zrealizowania niektórych obietnic zostałoby bardzo źle przyjęte przez elektorat Tuska, ale taka możliwość leży na stole. Wszystko zależy od tego, kogo Polacy zechcą mieć za prezydenta.