Były prezydent Polski Lech Wałęsa ujawnił zaskakujące informacje o dokumentach znalezionych podczas porządków w swoim domu. Były prezydent przedstawił nowe szczegóły dotyczące kontrowersyjnej przeszłości i działań służb bezpieczeństwa PRL.
Wałęsa odkrywa tajemnice przeszłości. Sensacyjne wyznanie byłego prezydenta
Porządkowanie domowych archiwów doprowadziło do niespodziewanego odkrycia, które skłoniło Lecha Wałęsę do złożenia osobistego wyznania. Były prezydent w nagraniu opublikowanym na Facebooku zdecydował się przedstawić nowe fakty dotyczące swojej działalności w latach 70. Jego słowa ponownie rozbudziły dyskusję na temat jednego z najbardziej kontrowersyjnych wątków najnowszej historii Polski.
Wieloletni spór o dokumenty i współpracę ze służbami PRL zyskał właśnie nowy rozdział. Lech Wałęsa odnalazł zaświadczenie o rewizji przeprowadzonej w jego domu, podczas której zabrano mu obszerne notatki. – Przy tej rewizji zawsze zabierano mi jakieś papiery, a przy jednej z nich zabrano mi opis grudnia i mojej działalności do 1976 r. – przyznał były prezydent.
Szczególnie istotne okazały się zapiski dotyczące kolegów i różnych zdarzeń z tamtego okresu. Wałęsa potwierdził, że sporządził około 35 stron maszynopisu formatu A4. Jeden egzemplarz pozostawił u siebie, drugi przekazał Leonowi Stobieckiemu z prośbą o dostarczenie ich Bogdanowi Borusewiczowi.
Dokumenty, które trafiły w ręce aparatu bezpieczeństwa, według relacji Wałęsy, stały się narzędziem walki przeciwko niemu. Były prezydent kategorycznie zaprzeczył, jakoby celowo współpracował ze służbami. – Kiszczak nie chciał mnie na agenta, on chciał, żebyście wy uwierzyli, że jestem agentem i abym stracił sterowanie w tej walce – wyjaśnił w nagraniu.
Wałęsa przyznał, że niektóre fragmenty jego zapisków rzeczywiście mogły przypominać donosy, ponieważ zawierały opisy zachowań kolegów. Podkreślił jednak, że było to „wypadkiem przy pracy”, a nie celowym działaniem. Materię dodatkowo komplikuje fakt, że – jak twierdzi były prezydent – dokumenty były rozsyłane po całym świecie.
– To był wypadek przy pracy. Doradźcie mi, czy mam przeprosić kolegów, bo mieli rację, bo mogli tak uważać, bo bezpieka sprytnie to zrobiła? – spytał Lech Wałęsa swoich obserwujących na Facebooku.
Szczególnie interesujący jest wątek dotyczący braci Kaczyńskich i Antoniego Macierewicza, którzy według Wałęsy również otrzymywali spreparowane materiały od Czesława Kiszczaka. Były prezydent sugeruje, że to właśnie te dokumenty, po odpowiedniej „obróbce”, trafiły później do zasobów IPN jako „teczki Kiszczaka”.
W swoim emocjonalnym wystąpieniu Wałęsa zwrócił się do odbiorców z pytaniem, czy powinien przeprosić kolegów za zaistniałą sytuację. Sam przyznał, że rozumie ich perspektywę, ponieważ służby bezpieczeństwa „sprytnie” wykorzystały jego zapiski. Jednocześnie zaznaczył, że dopiero teraz, po latach, udało mu się zrozumieć mechanizm, który doprowadził do powstania kompromitujących go materiałów.
– Oni to pozbierali, trochę tam jeszcze dopracowali i w IPN-ie zrobili teczki Kiszczaka. (…) Przecież wiem, że nie robiłem żadnych donosów i nie mogłem rozwiązać, jak to się stało. Patrzyłem na te dokumenty, jak to się stało, bo rzeczywiście, parę elementów ja tylko wiedziałem i kumple moi. I oni się dowiedzieli, a ja nie wiedziałem, jak to się stało. I patrzcie, przy porządkowaniu udało mi się to rozwiązać – poinformował.