W poniedziałek, dokładnie w ostatnim możliwym dniu, komitet wyborczy Rafała Trzaskowskiego zdecydował się na złożenie protestu wyborczego do Sądu Najwyższego. To ruch, który może wywrócić do góry nogami wyniki tegorocznych wyborów prezydenckich.
Trzaskowski nie godzi się z porażką. Sąd Najwyższy zbada nieprawidłowości w wyborach prezydenckich
Europoseł Michał Wawrykiewicz nie pozostawił złudzeń co do powagi sytuacji. Polityk wskazał na ogromną skalę wykrytych nieprawidłowości, które według niego mogą budzić uzasadnione podejrzenia o nieuczciwe przeprowadzenie całego procesu wyborczego.
Wawrykiewicz podkreślił również fundamentalne prawo wyborców do tego, aby najwyższa instancja sądowa przeprowadziła dokładną kontrolę przebiegu głosowania. Przygotowania do złożenia protestu trwały już od kilku dni. Cezary Tomczyk, wiceszef Ministerstwa Obrony Narodowej, poinformował w sobotę o planach komitetu Trzaskowskiego.
Polityk ujawnił skalę przeprowadzonej analizy – przebadano dokładnie 31 627 obwodowych komisji wyborczych z całego kraju. Rezultaty tego gigantycznego przedsięwzięcia okazały się według Tomczyka na tyle niepokojące, że zmusiły sztab Trzaskowskiego do podjęcia ostatecznej decyzji. Wiceszef MON nie ukrywał, że zebrane materiały wskazują na konieczność ponownej weryfikacji całego procesu wyborczego.
🟥 Od wielu dni analizujemy wyniki wyborów – komisja po komisji.
Przeanalizowaliśmy 31 627 obwodowych komisji wyborczych w całej Polsce.
Na podstawie tych danych składam osobisty protest wyborczy i Was
Zachęcam do tego samego.
📩 W poniedziałek protest złoży również komitet…— Cezary Tomczyk (@CTomczyk) June 14, 2025
Szczególnie niepokojące okazały się dane dotyczące głosów nieważnych. Analitycy zauważyli niewytłumaczalny wzrost liczby kart z podwójnym znakiem X, szczególnie w tych miejscach, gdzie Trzaskowski zwyciężył w pierwszej turze. Równie drastyczny wzrost dotyczył ogólnej liczby głosów nieważnych, ze szczególnym naciskiem na puste karty do głosowania.
Nieprawidłowości pod lupą
Najbardziej kontrowersyjne odkrycia dotyczyły jednak statystycznych anomalii. Na podstawie modelu UCE Research zidentyfikowano aż 800 komisji z podejrzanie wysokimi wynikami Karola Nawrockiego. To dane, które według analityków znacząco odbiegają od przewidywanych wzorców głosowania.
„Nie chodzi o to, by podważać demokrację. Chodzi o to, by ją uratować. Domagamy się przeliczenia głosów tam, gdzie dane wskazują na poważne odchylenia.” (Cezary Tomczyk / X)
Jeszcze bardziej szokujące okazały się przypadki z Krakowa i Mińska Mazowieckiego, gdzie wykryto błędy polegające na przypisaniu kandydatom wyników w odwrotnej kolejności. Te techniczne pomyłki mogły mieć istotny wpływ na ostateczne rezultaty głosowania.
Statystycy z komitetu Trzaskowskiego przedstawili również własne wyliczenia. Według ich analiz, średnio 7 przesunięć głosów na jedną komisję wyborczą może oznaczać różnicę sięgającą nawet 442 778 głosów w skali całego kraju. To liczby, które w przypadku tak wyrównanych wyborów mogą mieć decydujące znaczenie.
Wybory prezydenckie zakończyły się zwycięstwem Karola Nawrockiego, który w drugiej turze uzyskał 50,89 procent poparcia, czyli 10 606 877 głosów. Rafał Trzaskowski otrzymał 49,11 procent głosów, co przełożyło się na 10 237 286 osób. Frekwencja wyniosła 71,63 procent. Teraz to Sąd Najwyższy będzie musiał zdecydować, czy te rezultaty są definitywne.