Czwartkowa sesja warszawskiej rady miasta przeszła do historii jako jeden z najbardziej kontrowersyjnych momentów w politycznej karierze Rafała Trzaskowskiego. To, co miało być rutynowym głosowaniem nad projektami uchwał, przekształciło się w polityczny spektakl, który medialne komentatorzy nazywają kompromitacją i upokorzeniem prezydenta stolicy.
Tusk dał zgodę na upokorzenie Trzaskowskiego? Szokujące kulisy nocnej prohibicji w stolicy
Atmosfera w ratuszu była napięta już od samego początku obrad. Radni zajmowali się dwoma projektami dotyczącymi wprowadzenia nocnej prohibicji w wybranych częściach miasta. Jeden z nich nosił podpis samego Trzaskowskiego, co wydawało się gwarancją jego przyjęcia.
Nikt jednak nie spodziewał się dramatycznego zwrotu wydarzeń, który nastąpił w trakcie sesji. W pewnym momencie prezydent Warszawy zdecydował się wycofać własny projekt, ustępując miejsca alternatywnej propozycji przedłożonej przez klub Koalicji Obywatelskiej.
Kierwiński kontra Trzaskowski – walka o wpływy w KO
Prawdziwe kulisy czwartkowych wydarzeń odsłaniają znacznie głębszy konflikt wewnątrz ugrupowania rządzącego. Według informacji mediów, za całą operacją miał stać minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński, który jednocześnie pełni funkcję szefa warszawskich struktur Koalicji Obywatelskiej.
Decyzja radnych KO o poparciu alternatywnego projektu zamiast propozycji Trzaskowskiego była wyraźnym sygnałem politycznym. Kierwiński miał w ten sposób pokazać prezydentowi stolicy jego rzeczywiste miejsce w partyjnej hierarchii.
Szczególnie bolesne dla Trzaskowskiego było to, że atak przyszedł od jego własnych kolegów partyjnych. Radni, którzy na co dzień wspierają politykę prezydenta miasta, tym razem zdecydowali się go publicznie skompromitować podczas oficjalnej sesji.
Tusk dał zielone światło na polityczny zamach
Najważniejsze rewelacje dotyczące całej afery ujawnili dziennikarze TVN24. Według ich ustaleń, za decyzją o uderzeniu w Trzaskowskiego miał stać sam Donald Tusk. Premier rzekomo dał Kierwińskiemu zgodę na przeprowadzenie tej politycznej operacji.
Dziennikarka Arleta Zalewska, powołując się na rozmowy z posłami i ministrami, ujawniła, że Kierwiński nie zdecydowałby się na tak ryzykowny ruch bez akceptacji ze strony najważniejszych osób w partii. Według jej informatorów, premier miał świadomość planowanego manewru i wyraził na niego zgodę.
Sytuacja miała jednak wymknąć się spod kontroli inicjatorów. To, co pierwotnie zamierzano przeprowadzić jako subtelne przypomnienie o partyjnej dyscyplinie, przekształciło się w publicznie widoczny skandal, który przyniósł negatywny rozgłos całej formacji. Czwartkowe obrady przyniosły jeszcze jeden kontrowersyjny element.
Działacze Koalicji Obywatelskiej zablokowali miejsca przeznaczone dla mieszkańców Warszawy, uniemożliwiając im uczestnictwo w debacie nad projektem, który bezpośrednio ich dotyczył.
Działaczka partii Razem Aleksandra Owca ostro skrytykowała takie postępowanie, zarzucając politykom KO odcięcie mieszkańców od dialogu oraz lekceważenie argumentów przedstawicieli dzielnic. Według jej oceny, radni KO kierowali się strachem przed przekonującymi argumentami mieszkańców, zamiast prowadzić rzeczową debatę na temat wprowadzenia nocnej prohibicji.