Miliony polskich emerytów mogą poczuć się zaskoczeni sposobem, w jaki rząd potraktował sprawę ich przyszłorocznych świadczeń. Pod koniec lipca Rada Ministrów zatwierdziła projekt rozporządzenia dotyczący waloryzacji emerytur na 2026 rok, jednak stało się to niemal bez echa medialnego.
Seniorzy w szoku! Rząd po cichu przeforsował najniższą waloryzację od lat
Portal Biznes Info zwraca uwagę na zastanawiający brak transparentności – nie zorganizowano konferencji prasowej, zabrakło oficjalnych komunikatów, a rzecznik rządu Adam Szłapka nie poruszył tematu podczas swoich wystąpień przed dziennikarzami.
Decyzja dotyczy milionów Polaków pobierających świadczenia emerytalno-rentowe, którzy od miesięcy czekali na informacje o wysokości przyszłorocznych podwyżek. Sposób procedowania budzi pytania o przejrzystość działań gabinetu, szczególnie w kontekście wcześniejszych zapowiedzi o otwartości i dialogu społecznym.
Przyjęcie projektu w trybie obiegowym, bez szerszej debaty publicznej, może sugerować, że rządzący zdawali sobie sprawę z niepopularności podjętej decyzji. Dla wielu seniorów będzie to gorzka pigułka do przełknięcia, zwłaszcza że inflacja nadal daje się we znaki portfelom gospodarstw domowych.
Najsłabszy wynik od czasów wysokiej inflacji
Zatwierdzona przez rząd waloryzacja na poziomie 4,9 procent stanowi drastyczny spadek w porównaniu z poprzednimi latami. Seniorzy pamiętają jeszcze podwyżki rzędu 14,8 procent z 2023 roku czy 12,14 procent z roku 2024. Tegoroczna waloryzacja wynosząca 5,5 procent również była wyższa od tej zaplanowanej na przyszły rok. Te liczby pokazują wyraźny trend spadkowy, który niepokoi środowiska emeryckie.
W praktyce oznacza to, że najniższa emerytura wyniesie 1970,98 złotych brutto, co przekłada się na wzrost o około 92 złote miesięcznie. Po odliczeniu składek i podatków, seniorzy otrzymają na rękę 1793,59 złotych. Dla wielu gospodarstw emeryckich ta kwota będzie niewystarczająca do pokrycia rosnących kosztów życia, szczególnie wydatków na leki, opiekę zdrowotną czy media.
Wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Sebastian Gajewski uzasadniał decyzję rządu, wskazując na ustawowe minimum wynoszące 20 procent realnego wzrostu przeciętnego wynagrodzenia. Gabinet zdecydował się pozostać przy tym najniższym możliwym progu, nie uwzględniając postulatów organizacji senioralnych o wyższą waloryzację. Ta decyzja może odbić się negatywnie na nastrojach społecznych wśród najstarszej części elektoratu.
Polityczny spór o portfele emerytów
Negocjacje w ramach Rady Dialogu Społecznego zakończyły się fiaskiem. Zarówno podczas czerwcowego posiedzenia zespołów problemowych, jak i lipcowego spotkania plenarnego, nie udało się wypracować kompromisu. Strony społeczne domagały się wyższej waloryzacji, argumentując rosnącymi kosztami życia i potrzebami seniorów. Rząd pozostał jednak nieugięty, trzymając się minimalnego wskaźnika przewidzianego przepisami.
Do dyskusji włączył się prezydent Karol Nawrocki, który opowiedział się za mechanizmem kwotowo-procentowym. Jego propozycja gwarantowałaby minimalną podwyżkę na poziomie 150 złotych brutto, co spotkałoby się z większą aprobatą emerytów. Wiceminister Gajewski ostro skrytykował ten pomysł, argumentując, że waloryzacja powinna być mechanizmem ekonomicznym, a nie narzędziem politycznej gry. Podkreślał, że system kwotowy nie spełnia podstawowych funkcji waloryzacji, czyli utrzymania siły nabywczej świadczeń.
Dodatkowym problemem stanie się kwestia czternastej emerytury. Próg uprawniający do pełnego świadczenia pozostaje na poziomie 2900 złotych brutto i nie podlega waloryzacji. Oznacza to, że po przyszłorocznych podwyżkach część emerytów straci prawo do pełnej kwoty tego dodatkowego świadczenia.
Trzynasta emerytura zachowa wysokość minimalnej emerytury, ale po odliczeniu 9-procentowej składki zdrowotnej, a w przypadku świadczeń powyżej 2500 złotych także podatku dochodowego, realna kwota będzie jeszcze niższa. Ta sytuacja dodatkowo pogarsza położenie finansowe seniorów, którzy liczyli na wsparcie państwa w trudnych czasach gospodarczych.