in ,

Zapaść NFZ uderzy w miliony Polaków. Lekarze mówią wprost, że to dopiero początek

Narodowy Fundusz Zdrowia stoi przed największym kryzysem finansowym w swojej historii. Brakujące miliardy złotych mogą sprawić, że dostęp do leczenia w publicznej służbie zdrowia stanie się iluzją.

karetka pogotowia

Polski system ochrony zdrowia od lat balansuje na krawędzi wydolności. Kolejki do specjalistów, przepełnione szpitalne oddziały ratunkowe i frustracja zarówno pacjentów, jak i personelu medycznego stały się codziennością, do której Polacy zdążyli się już przyzwyczaić. Jednak to, co dzieje się obecnie w Narodowym Funduszu Zdrowia, może sprawić, że dotychczasowe problemy okażą się zaledwie preludium do znacznie poważniejszego kryzysu.

Służba zdrowia w zapaści. W 2026 roku czekają nas kosmiczne kolejki do lekarzy

Ostatnie tygodnie przyniosły eskalację napięć, które do tej pory tlały się za zamkniętymi drzwiami ministerialnych gabinetów. Konflikt o pieniądze między rządem a środowiskiem medycznym wyszedł na światło dzienne, a jego echo słychać już nie tylko w mediach, ale przede wszystkim na szpitalnych korytarzach. Pacjenci zaczynają odczuwać skutki finansowych zawirowań w sposób bardzo konkretny i bolesny.

Napięcie w systemie osiągnęło punkt, w którym dyskusje o abstrakcyjnych dla przeciętnego obywatela miliardach złotych przekładają się na bardzo realne decyzje dotyczące jego zdrowia i życia. Przesunięty zabieg, odwołana wizyta u specjalisty, ograniczony dostęp do nowoczesnych terapii – to wszystko przestaje być domeną pojedynczych, nieszczęśliwych przypadków, a zaczyna przypominać systemowy problem o niespotykanej dotąd skali.

Finansowa przepaść, która może pochłonąć polski system zdrowia

Narodowy Fundusz Zdrowia dysponuje w tym roku budżetem przekraczającym 200 miliardów złotych – to rekordowa kwota w całej historii funkcjonowania tej instytucji. Mimo to jesienią wybuchł głośny spór o brakujące środki, który ujawnił skalę problemu znacznie większą, niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Według oficjalnych analiz NFZ i Ministerstwa Zdrowia maksymalna luka w tegorocznym budżecie została oszacowana na około 14 miliardów złotych. Co gorsza, przy utrzymaniu obecnej dynamiki wydatków w przyszłym roku może zabraknąć już około 23 miliardów złotych.

Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że wpływy ze składki zdrowotnej okazały się niższe od zakładanych w ustawie budżetowej o około 3,5 miliarda złotych. Ta rozbieżność między planami a rzeczywistością sprawia, że NFZ nie jest w stanie na czas rozliczać wszystkich wykonanych świadczeń. Szpitale zmuszone są finansować leczenie z własnych środków, przesuwać planowe przyjęcia i ograniczać programy lekowe. Szczególnie dotkliwie odczuwają to placówki onkologiczne oraz duże szpitale wojewódzkie.

Niezależne analizy Instytutu Finansów Publicznych rysują jeszcze bardziej niepokojący obraz przyszłości. Jeśli model finansowania ochrony zdrowia nie ulegnie zmianie, deficyt może rosnąć również po roku 2026, osiągając w kolejnych latach poziom kilkudziesięciu miliardów złotych rocznie. Dla przeciętnego pacjenta te astronomiczne kwoty przekładają się na bardzo prozaiczną rzeczywistość: wolne terminy w placówkach medycznych oddalają się o kolejne miesiące, oddziały tymczasowo ograniczają przyjęcia, a lekarze coraz częściej informują, że jedyną alternatywą dla wielomiesięcznego oczekiwania jest wizyta prywatna.

Rząd reaguje na kryzys, ogłaszając kolejne transze wsparcia dla NFZ. Pod koniec października Fundusz otrzymał z budżetu 3,5 miliarda złotych, co pozwoliło oddziałom wojewódzkim na zmianę planów finansowych i rozpoczęcie podpisywania aneksów z placówkami medycznymi. Łączna dotacja budżetowa dla NFZ w roku 2025 przekroczyła 31-32 miliardy złotych, a dodatkowo do Funduszu mają trafić obligacje skarbowe o wartości około miliarda złotych. Trwają również rozmowy o dalszym zwiększeniu dotacji.

Nowym elementem w tej finansowej układance stał się projekt nowelizacji ustawy o Funduszu Medycznym. Zakłada on między innymi przekazanie około 3,56 miliarda złotych z Funduszu Medycznego do NFZ jeszcze w roku 2025, podniesienie limitu finansowania nadwykonań świadczeń dla dzieci z 840 milionów do 4,4 miliarda złotych oraz utworzenie nowych subfunduszy, na przykład dla dzieci z chorobami rzadkimi.

Ministerstwo Zdrowia w oficjalnych komunikatach zapewnia, że dzięki tym decyzjom zapewniono finansowanie kontraktów oraz zabezpieczono płatności za nadwykonania nielimitowane i leki w programach lekowych. Problem polega jednak na tym, że nawet według rządowych szacunków te dodatkowe środki stanowią tylko część brakujących pieniędzy. Eksperci wskazują, że po uwzględnieniu wszystkich dotacji tegoroczna luka może nadal wynosić od kilku do kilkunastu miliardów złotych.

Lekarze rezydenci ujawniają prawdziwe źródła kryzysu

W dyskusję o przyczynach finansowej zapaści NFZ włączyło się Porozumienie Rezydentów OZZL. W stanowisku opublikowanym 17 listopada lekarze rezydenci jednoznacznie wskazali, że odpowiedzialność za dziurę budżetową nie spoczywa na personelu medycznym, lecz wynika z chronicznego niedofinansowania i błędów w konstrukcji całego systemu. Dokument zwraca uwagę na kilka kluczowych problemów: nieadekwatne i od lat nieaktualizowane wyceny procedur medycznych, rekordowo niski budżet NFZ liczony według wskaźnika PKB sprzed dwóch lat oraz dodatkowe obciążenia Funduszu, takie jak przeniesienie finansowania ratownictwa medycznego i refundacji leków z budżetu państwa.

Rezydenci ostro sprzeciwiają się narracji, którą pacjenci często napotykają w mediach. Zdecydowanie odcinają się od prób zrzucania winy za obecny stan rzeczy na personel medyczny i kontynuowania kampanii medialnej, która antagonizuje społeczeństwo wobec pracowników szpitali. Co istotne, Porozumienie Rezydentów nie opiera się na anonimowych wypowiedziach, lecz na twardych danych uzyskanych z wniosków o dostęp do informacji publicznej.

Liczby przedstawione przez rezydentów rozbijają popularny mit o tym, że szpitale toną w długach z powodu nadmiernych wynagrodzeń lekarzy. Z uzyskanych odpowiedzi wynika, że średnio około 55 procent budżetu szpitala przeznacza się na wynagrodzenia całego personelu medycznego – a nie 90 procent, jak czasem sugerowano.

Całość wydatków na wynagrodzenia lekarzy stanowi około 23 procent budżetu, z czego pensje lekarzy rezydentów to zaledwie około 1,8 procent. Te dane mają fundamentalne znaczenie, ponieważ pokazują, że ewentualne obcinanie wynagrodzeń czy mrożenie rewaloryzacji nie załata finansowej dziury NFZ, za to może doprowadzić do odpływu specjalistów z publicznego systemu. Wówczas kolejki wydłużą się nie z powodu braku pieniędzy, lecz z powodu braku ludzi.

Sytuacja w szpitalach na początku listopada potwierdzała najgorsze obawy. Placówki w różnych częściach kraju informowały o przesuwaniu planowych przyjęć i ograniczaniu programów lekowych z powodu opóźnionych rozliczeń z NFZ. W praktyce oznaczało to przenoszenie operacji na przyszły kwartał lub początek przyszłego roku, czasowe wstrzymanie przyjęć do niektórych oddziałów oraz kierowanie pacjentów do innych ośrodków. Szpital bez pieniędzy z NFZ oznacza dla pacjenta dłuższą kolejkę do zabiegu, większe ryzyko trafienia na oddział ratunkowy zamiast na planową operację oraz coraz częstszą sugestię prywatnego leczenia.

Onkologia w centrum finansowej burzy

Sytuacja finansowa NFZ najmocniej odbija się na onkologii, gdzie każde opóźnienie może oznaczać realne zagrożenie życia pacjenta. W ostatnich dniach doszło do głośnego sporu na tym tle między rządem a środowiskiem medycznym. Premier Donald Tusk publicznie stwierdził, że pacjenci onkologiczni nie są odsyłani i nazwał takie doniesienia kłamstwem, zapewniając że minister zdrowia będzie reagowała na każdy pojedynczy przypadek.

Naczelna Izba Lekarska odpowiedziała jednak, że podtrzymuje swoje informacje o odsyłaniu chorych i przedstawiła skany z Informatora Terminów Leczenia NFZ, na których widniały terminy przyjęć na oddziały onkologiczne sięgające stycznia, lutego, a nawet kwietnia 2026 roku.

Ministerstwo Zdrowia w odpowiedzi na pytania podało, że mediana czasu oczekiwania na oddział onkologii klinicznej wynosi obecnie 11 dni dla pacjentów pilnych i 13 dni dla stabilnych, natomiast w hematologii odpowiednio 17 i 19 dni. Jednocześnie resort przyznał, że w informatorze znajdują się placówki z dużo dłuższymi terminami i poprosił o zgłaszanie konkretnych przypadków. Ten spór wykracza daleko poza kwestię statystyk – dotyczy fundamentalnego pytania, czy system jest w stanie utrzymać szybką ścieżkę onkologiczną i czy pacjenci z kartą DiLO rzeczywiście mają pierwszeństwo nie tylko w przepisach, ale i w praktyce.

Ministerstwo podkreśla, że liczba świadczeń w ramach diagnostyki w szybkiej ścieżce onkologicznej rośnie, a większość oddziałów onkologii klinicznej podaje wolne terminy jeszcze w listopadzie i grudniu. Długie terminy prezentowane przez Naczelną Izbę Lekarską dotyczą części placówek i często nowych pacjentów, podczas gdy osoby już leczone nie są widoczne w informatorze. Faktem pozostaje jednak, że właśnie w onkologii szpitale sygnalizowały w ostatnich miesiącach ograniczanie programów lekowych z powodu opóźnień w płatnościach za nadwykonania.

Porozumienie Rezydentów OZZL nie poprzestaje na diagnozie problemu i przedstawia trzy konkretne postulaty mające przywrócić płynność finansową NFZ. Pierwszy dotyczy likwidacji zasady liczenia budżetu według PKB sprzed dwóch lat. Obecny mechanizm sprawia, że w czasie wysokiej inflacji i szybkiego wzrostu płac ochrona zdrowia zostaje w tyle, a koszty energii, leków i wynagrodzeń rosną szybciej niż budżet NFZ. Wydatki na zdrowie w Polsce utrzymują się na poziomie poniżej 6 procent PKB, podczas gdy średnia unijna przekracza 9 procent. Rezydenci postulują finansowanie zdrowia z aktualnego PKB.

Drugi postulat dotyczy powrotu części zadań do budżetu państwa. Chodzi o ratownictwo medyczne, refundację leków oraz programy lekowe, które jeszcze niedawno były finansowane bezpośrednio z budżetu. Ich przeniesienie do NFZ sprawiło, że płatnik musi z tej samej puli opłacać zarówno świadczenia szpitalne, jak i ogromne koszty leków czy ratownictwa. Według rezydentów odwrócenie tej zmiany miałoby większy efekt niż część obecnie ogłaszanych dofinansowań, ponieważ chodzi o kilkanaście miliardów złotych rocznie. Trzeci postulat to urealnienie wycen procedur medycznych, szczególnie w położnictwie, chirurgii ogólnej, chorobach wewnętrznych i pediatrii. Wiele oddziałów uznawanych jest za trwale stratne nie z powodu złego funkcjonowania, lecz dlatego że NFZ płaci za procedury mniej niż wynosi ich realny koszt. Efektem jest likwidacja porodówek w mniejszych powiatach, zamykanie oddziałów pediatrycznych i konieczność dojazdów dziesiątki kilometrów do większych ośrodków.

Dla przeciętnego pacjenta, który nie śledzi debat o Funduszu Medycznym i zasadzie liczenia budżetu, najważniejsze pozostaje jedno pytanie: jak zmieni się dostęp do leczenia w najbliższych miesiącach. Możliwe są trzy scenariusze. Pierwszy zakłada, że dodatkowe środki – 3,5 miliarda z budżetu, miliard z obligacji i 3,56 miliarda z Funduszu Medycznego – trafią do NFZ na czas i najbardziej palące problemy zostaną chwilowo opanowane. Odsyłanie pacjentów zostanie ograniczone, onkologia i pediatria dostaną pieniądze na nadwykonania, a część przesuniętych zabiegów uda się przeprowadzić jeszcze w tym roku. Jednak luka na przyszły rok nie zniknie, tylko przesunie się w czasie.

Drugi scenariusz zakłada brak zmian systemowych. Jeśli rząd nie zdecyduje się na reformę zasad finansowania, NFZ będzie wchodził w każdy kolejny rok z coraz większym deficytem. Dla pacjenta oznacza to dłuższe kolejki, więcej tymczasowo zamkniętych oddziałów, więcej wizyt prywatnych jako jedynej realnej alternatywy i wyższe koszty własne – od dopłat do leków po badania diagnostyczne. To właśnie scenariusz, przed którym najbardziej przestrzega Porozumienie Rezydentów, nazywając go skokową, nieodwracalną prywatyzacją opieki zdrowotnej w Polsce.

Trzeci scenariusz, najbardziej optymistyczny, ale też najtrudniejszy politycznie, zakłada głębszą reformę: zwiększenie udziału wydatków na zdrowie w PKB, powrót kosztownych zadań do budżetu państwa, przebudowę sieci szpitali i poważną aktualizację wycen procedur. To wymaga czasu, ale pacjent mógłby w perspektywie kilku lat zyskać stabilniejszy system z krótszymi kolejkami i jaśniejszymi zasadami. Na razie jednak sytuacja przypomina raczej gaszenie pożaru niż przemyślaną przebudowę systemu, który od lat domaga się fundamentalnych zmian.

ukryta funkcja w kluczyku

Ukryte funkcje kluczyka samochodowego. Nawet nie wiesz, że takie istnieją

rząd tajny zakaz zgromadzeń obostrzenia 27 marca koronawirus

Pierwsza osoba zmarła po zakażeniu wirusem. Czym H5N5 wywoła nową pandemię?