Lech Wałęsa w rozmowie z dziennikarzami stacji Polsat News ujawnił, że z powodu koronawirusa został kompletnym bankrutem. Z tego powodu jego bliscy nie mają co liczyć na bogatego gwiazdora.
Lech Wałęsa bankrutem? „Starczało, teraz to się skończyło…”
– Jeździłem i dorabiałem, to mi starczało, a teraz to się skończyło. Nie ma środków. Był czas, że miałem, to je rozdawałem. Rozdałem i stanąłem z pustą kieszenią – powiedział były prezydent dziennikarzom Polsat News.
To nie był wesoły wywiad. Bliscy prezydenta nie będą więc mogli liczyć na wysyp prezentów. Niepokojąco brzmią jego słowa: „Jestem już spakowany. W tym wieku to już czekam na wiadomości z drugiej strony.”
Wałęsa powiedział też, że to epidemia wywróciła do góry nogami jego całe zawodowe życie. Zawodowe, bo o swoje zdrowie za bardzo się nie boi. A jeszcze nie tak dawno mówił, że jest gotowy na drogę do wieczności i nie dba o odporność. „Bo po co?” – przyznał wówczas.
– Na wiele rzeczy nie zwracam już większej uwagi. Oczywiście noszę maseczkę i nie wchodzę, gdzie nie ma potrzeby – mówi Wałęsa. Przyznaje też, że na pewno chce zostać zaszczepiony na koronawirusa.
„W tym roku nikt nie dostanie ode mnie prezentu, nie będzie czułości”
– Większość domowych rzeczy robi żona. Ja jestem starego chowu. Nie pozwala dotykać do wielu rzeczy. Mi też się to nie podoba, ale tak nas mężczyzn wychowano na wsi. Na starość nie da się już nic zmienić – powiedział były prezydent pytany o to, kto walczy z potrawami świątecznymi w kuchni w jego domu.
– W tym roku nikt nie dostanie ode mnie prezentu, bo jestem bankrutem – przyznał też z trudem Wałęsa. My liczymy mimo wszystko, że coś drobnego pod choinką dla członków się znalazło. Mimo problemów. Były prezydent przyznał, że z powodu reżimu sanitarnego przy stole nie będzie też wyjątkowo dużo czułości.
„Siedzę cichutko przy stole i jestem słabo zauważalny”
Były prezydent pytany był też tradycyjnie o sytuację społeczno-polityczną. Jak sądzi, wszystko to, z czym mamy dziś do czynienia, nie pasuje do naszych czasów. Uważa, że reprezentują nas nie mądrzy ludzie, a mafie i bandy.
Pytany o tematy przy rodzinnym, świątecznym stole ze smutkiem ujawnia, że rodzina jest zmęczona jego aktywnością polityczną.
– Nie dopuszczają mnie do głosu. Siedzę cichutko przy stole i jestem słabo zauważalny. Oni dyskutują i nie chcą gadać o moich, bardziej staroświeckich, rzeczach – przyznaje.
Źródło: Polsat News
