Nie żyje gwiazda amerykańskiego „Idola” oraz laureatka nagrody muzycznej Grammy. Miała zaledwie 47 lat. Wiadomość o jej zgonie potwierdził zdruzgotany ojciec. Okazuje się, że nic nie wskazywało na to, by mogło dojść do tragedii.
Mandisa Hundley nie żyje
Jak poinformował serwis TMZ, 47-letnia czarnoskóra piosenkarka odeszła nagle i nie było żadnych symptomów, że jej życie wkrótce się zakończy. W ostatnim okresie cieszyła się ona dobrym zdrowiem i na nic nie chorowała. Gwiazda została znaleziona martwa w swoim domu w Nashville.
Przyczyna śmierci piosenkarki gospel nie została do tej pory przekazana opinii publicznej. W 2017 roku Mandisa w rozmowie z mediami podzieliła się jednak wieściami, że ma objawy depresji.
Nie ma jednak pewności, że to mogło być przyczyną jej nagłej śmierci, choć – jak powiedziała w rozmowie z dziennikarzami stacji ABC News – rozważała kiedyś popełnienie samobójstwa. Na swoim albumie „Out of the Dark” z 2017 roku poruszyła temat swoich zmagań z samą sobą.
Mandisa Hundley zyskała wielką popularność po tym, jak pojawiła się w amerykańskim „Idolu”. Sama wówczas nie wierzyła, że uda jej się dotrzeć tak wysoko, ale nie udało jej się wygrać całej edycji programu. Ostateczne zdobyła 9. miejsce po tym, jak została wyeliminowana jako czwarta z 12 finalistów.
Brak wygranej nie przeszkodził jej w realizacji muzycznych planów. W wakacje 2007 roku na sklepowych półkach pojawił się jej pierwszy studyjny album, który szybko zrobił furorę i znalazł się na pierwszym miejscu listy chrześcijańskich wydawnictw.
W sumie Mandisa wydała aż 6 krążków. – Zmagania Mandisy dobiegły końca. Jest teraz z Bogiem, o którym śpiewała. Chociaż jesteśmy zasmuceni, Mandisa jest w domu. Modlimy się za rodzinę i przyjaciół – napisano w komunikacie.
Mandisa Lynn Hundley urodziła się w Sacramento 2 października 1976 roku jako córka Johna Hundleya i Ruby Berryman. Po studiach była wokalistką wspierającą Trishę Yearwood i słynną Shanię Twain.
