Doniesienia z sejmowych kuluarów sugerują, że premier Donald Tusk może szykować prawdziwe trzęsienie ziemi. Czy jesteśmy świadkami początku końca koalicji rządzącej? Wygląda to raczej na polityczną grę mająca na celu podporządkowanie sobie sojuszników.
Przyspieszone wybory na horyzoncie? Tusk stawia koalicjantów do pionu
Informacje, które udało się uzyskać dziennikarzom portalu Wprost.pl, mrożą krew w żyłach polityków koalicji rządzącej – głównie Lewicy. Według źródeł bliskich rządowi, premier Donald Tusk rozważa przeprowadzenie przyspieszonych wyborów parlamentarnych po potencjalnym zwycięstwie jego obozu w wyborach prezydenckich.
Ta wiadomość wywołała prawdziwą panikę wśród koalicjantów, szczególnie w szeregach Lewicy. Informator portalu ujawnia, że jest to jednak przede wszystkim straszak na koalicjantów. Premier oczekuje, że zarówno Lewica, jak i koalicja Szymona Hołowni z PSL, podporządkują się jego woli.
Czy to oznacza, że dni obecnej koalicji są policzone? Taki ruch mógłby być ryzykowny dla samego premiera. Donald Tusk podejmuje niepopularne społecznie decyzje, mamy falę podwyżek cen w sklepach czy cen energii oraz czynszów. Koszty utrzymania rosną, a za 2,5 roku sytuacja dla niego będzie jeszcze trudniejsza.
Koalicjanci w roli sejmowych statystów
Premier może mieć jednak bardziej wyrafinowany plan. Zamiast ryzykować utratą władzy prawdopodobnie będzie dążył do stopniowego wchłonięcia swoich koalicjantów. Jak podaje portal Wprost.pl, Tusk już teraz gra na całkowitą marginalizację Lewicy.
Strategia premiera wydaje się być brutalna, ale najważniejsze, że jest skuteczna. Przejmując lewicowe tematy – związki partnerskie czy te związane z prawem pracy – Tusk systematycznie pozbawia Lewicę głosu i wpływu na cokolwiek. Lewica czuje się niepotrzebna, a niektórzy wprost sugerują, by w ogóle wyjść z koalicji.
Być może jesteśmy świadkami mistrzowskiej rozgrywki, która na zawsze zmieni oblicze polskiej sceny politycznej. Koalicjanci Tuska mogą nie zdołać wyrwać się z tej pułapki i ostatecznie – o ile plan się zrealizuje – zostaną zredukowani do roli sejmowych statystów.
