Białoruski dyktator Alaksandr Łukaszenka rządzi krajem od prawie trzech dekad. Nie mógł już dłużej ukrywać tego, że ma problemy ze zdrowiem. Po raz pierwszy publicznie przyznał się do problemów zdrowotnych. Ta niespodziewana deklaracja wywołała lawinę spekulacji na temat przyszłości reżimu.
Dyktator na wózku? Tajemnicza choroba Łukaszenki
Podczas niedawnej wizyty w rejonie mozyrskim, gdzie oceniał skutki lipcowego huraganu, Łukaszenka zaskoczył wszystkich osobistym wyznaniem. – Czasem utykam, bo boli mnie noga. Nie mogą naprawić mojego stawu – powiedział, ujawniając słabość, której dotychczas zaprzeczał.
To przyznanie się do problemów zdrowotnych przyszło z trudem człowiekowi, który przed swoim narodem zawsze kreował się na niezłomnego i silnego przywódcę. Choć próbował bagatelizować swoje dolegliwości, twierdząc, że „nie jest to takie straszne”, eksperci zwracają uwagę na niepokojące oznaki.
Drżenie głowy, które dyktator nie zawsze potrafi ukryć, oraz ograniczona mobilność budzą poważne wątpliwości co do jego rzeczywistego stanu zdrowia. Co więcej, inspekcja zniszczeń po huraganie odbyła się z pokładu helikoptera, co tylko podsyca spekulacje o pogarszającej się kondycji przywódcy.
Tło tej sensacyjnej deklaracji jest równie intrygujące. Niedawno opublikowane zdjęcie Łukaszenki z Władimirem Putinem wywołało burzę domysłów. Paweł Łatuszka, prominentny białoruski opozycjonista, zasugerował, że Łukaszenka cierpi na cukrzycę i może wkrótce umrzeć.
Łukaszenka, zbliżający się do 70. urodzin, zapewnia, że „jeszcze nie umiera”. Jednak jego niespodziewane wyznanie i widoczne ograniczenia fizyczne sugerują, że era „ostatniego dyktatora Europy” może dobiegać końca.
