Kolejna ikona telewizji opuściła nas na zawsze, pozostawiając fanów w głębokim smutku i niedowierzaniu. Aktor znany z niezapomnianych ról w popularnych produkcjach telewizyjnych, w tym kultowego już „Świata według Kiepskich”, zmarł w wieku zaledwie 51 lat. Okazuje się, że zmarł już w lipcu, ale poinformowano o tym dopiero teraz.
Od „Wiedźmina” do „Lejdis”: Pawłowski zapisał się w historii polskiej telewizji
Iwo Pawłowski – bez wątpienia charakterystyczny aktor, bo z niskorosłością. Tę twarz znali wszyscy miłośnicy polskich seriali. Odszedł 18 lipca 2024 roku. Jednak to, co najbardziej zaniepokoiło opinię publiczną to fakt, że wieść o jego śmierci przedostała się do mediów dopiero po czasie.
Informację o śmierci aktora jako pierwszy podał portal filmpolski.pl, wprowadzając fanów w stan niedowierzania. Pawłowski, znany z roli Marcella w kultowym odcinku „Świata według Kiepskich” zatytułowanym „Odlot”, już na zawsze pozostanie w sercach widzów jako symbol humoru i charakterystycznego aktorstwa.
Iwo Pawłowski, urodzony 14 października 1972 roku w Warszawie, przez lata budował swoją karierę, zdobywając serca widzów rolami w najpopularniejszych polskich produkcjach. Współpracował z prestiżowymi instytucjami kulturalnymi, takimi jak Opera Bałtycka w Gdańsku czy
warszawskie teatry: Wielki – Opera Narodowa i Syrena. Jednak to telewizja przyniosła mu największą rozpoznawalność.
Zmarł kolejny aktor ze „Świata według Kiepskich”. Iwo Pawłowski odszedł po cichu https://t.co/Kgdr7BekHb
— Plejada.pl (@PlejadaOnet) August 6, 2024
Pawłowski błyszczał na małym ekranie, pojawiając się w takich hitach jak „Aida”, „Usta usta”, „Daleko od noszy”, a nawet w międzynarodowej produkcji „Wiedźmin”. Jego talent komediowy rozkwitł w pełni w programie „Szymon Majewski Show”, gdzie stał się ulubieńcem publiczności.
Na dużym ekranie mogliśmy go podziwiać w filmach „Moja Australia”, „Idealny facet dla mojej dziewczyny” czy „Lejdis”, udowadniając, że jego talent nie zna granic.
Pogrzeb aktora odbył się 26 lipca 2024 roku w kościele pw. św. Karola Boromeusza w Warszawie, a jego ciało spoczęło na Starych Powązkach. Odszedł cicho, ale jego spuścizna będzie głośno rozbrzmiewać w annałach polskiej kultury przez długie lata.