W Sejmie pojawił się projekt ustawy, który może wywrócić do góry nogami sposób naliczania składki zdrowotnej. Ryszard Petru, znany ekonomista i polityk Trzeciej Drogi, rzucił na szalę propozycję, która nie wszystkim się spodoba.
Ryczałtowa składka zdrowotna. Rewolucja czy pułapka?
Projekt Ryszarda Petru zakłada radykalną zmianę w sposobie naliczania składek zdrowotnych. Zamiast dotychczasowego procentowego systemu, polityk proponuje wprowadzenie ryczałtu. Na pierwszy rzut oka może to brzmieć jak uproszczenie systemu, ale diabeł tkwi w szczegółach.
– To, co niesłusznie zostało Polakom zabrane, musi być im oddane – grzmiał Petru podczas składania projektu w Sejmie 25 czerwca. Od tamtej pory minęło wiele dni, ale w temacie – poza doniesieniami o ogromnej dziurze w NFZ – zapanowała cisza.
Proponowany system zakłada trzy progi: 300 zł miesięcznie dla zarabiających do 85 tys. zł rocznie, 525 zł dla przychodów między 85 a 300 tys. zł, oraz 700 zł dla tych, którzy przekraczają 300 tys. zł rocznego dochodu.
Kto zyska, a kto straci? Szokujące wyliczenia
Wbrew pozorom, największymi beneficjentami tej zmiany mogą okazać się… sami politycy! Posłowie i senatorowie mogliby zaoszczędzić nawet 470 zł miesięcznie. Prezydent Andrzej Duda i premier Donald Tusk, zarabiając około 20 tys. zł brutto, mogliby cieszyć się dodatkowym tysiącem złotych w portfelu co miesiąc.
Ale co z przeciętnym Kowalskim? Tu zaczynają się niestety wielkie schody. Osoby z minimalną emeryturą, które obecnie odprowadzają 160,29 zł składki zdrowotnej, po zmianach musiałyby płacić na NFZ aż 300 zł.
To oznacza bolesny cios w wysokości 140 zł miesięcznie mniej na koncie. Pracownicy zarabiający 3000 zł brutto również odczują zmianę – ich składka wzrośnie o ponad 67 zł miesięcznie. Czy to jest ta sprawiedliwość społeczna, o której tak często mówią politycy?
Debata na ten temat dopiero się zaczyna i już wiadomo, że emocji nie zabraknie. Nie wiadomo, czy politycy w ogóle zdążą uchwalić zmiany przed nowym rokiem.