Kiedy Donald Tusk ogłaszał 1 lipca przywrócenie czasowych kontroli granicznych, mało kto spodziewał się, że decyzja ta wywoła tak ostrą reakcję za zachodnią granicą. Niemieckie media nie mają wątpliwości – to nie bezpieczeństwo, lecz kalkulacja polityczna stoi za najnowszym posunięciem polskiego premiera. Analitycy z najważniejszych redakcji zza Odry widzą w tym ruchu coś znacznie większego niż standardową procedurę administracyjną.
Niemieckie media demaskują prawdziwe motywy Tuska. „To pierwszy krok kampanii wyborczej”
Obserwatorzy z Berlina przypominają, że życie szefa polskiego rządu przypomina nieustanną kampanię wyborczą. Po odsunięciu PiS od władzy w październiku 2023 roku, Tusk nie miał czasu na spokojne rządzenie – od razu rozpoczęły się wybory prezydenckie. Teraz, po ich przegraniu, nadchodzą kolejne wyzwania, a horyzoncie majaczą już parlamentarne starcie w 2027 roku.
Wpływowy tygodnik „Der Spiegel” nie pozostawia złudzeń co do rzeczywistych powodów wprowadzenia kontroli. Jego dziennikarze wprost określają najnowsze posunięcie polskiego rządu jako pierwszy krok w nowej kampanii wyborczej. Logika działania ma być prosta – więcej kontroli granicznych oznacza mniej obcokrajowców, a to przekłada się na mniejsze poparcie dla prawicy.
Niemieccy komentatorzy zwracają uwagę na podobieństwo do strategii kanclerza Friedricha Merza, który również postawił na zaostrzenie polityki migracyjnej. Statystyki pokazują skalę problemu – w 2025 roku niemieckie służby zawróciły lub odesłały z kraju ponad połowę z 16 670 nielegalnych imigrantów, przy czym 3 488 przypadków dotyczyło granicy z Polską.
Berlińskie media dostrzegają jednak głębszy cel działań Tuska. Ich zdaniem, polski premier chce przede wszystkim zademonstrować swoją niezależność i zdolność do samodzielnego działania. To odpowiedź na narastające zarzuty o zbytnie podporządkowanie się niemieckim interesom, które coraz częściej pojawiają się w polskiej debacie publicznej.
Presja opozycji i walka o wiarygodność
Niemieccy obserwatorzy doskonale rozumieją wewnętrzną sytuację polityczną w Polsce. Porażka Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich znacząco osłabiła pozycję rządzącej koalicji, a sondaże pokazują systematyczny spadek poparcia. W tej sytuacji każde posunięcie premiera jest bacznie analizowane przez opozycję, która nie pozostawia suchej nitki na polityce migracyjnej rządu.
Podczas kampanii prezydenckiej prawica skutecznie atakowała liberalnego kandydata w kwestii migracji, oskarżając cały obóz rządzący o służalczość wobec Berlina. Padały bolesne zarzuty o pozwolenie zachodnim sąsiadom na „zalanie” Polski obcokrajowcami. Narodowo-konserwatywny kandydat Karol Nawrocki wielokrotnie podkreślał konieczność „zaprowadzenia porządku na zachodniej granicy”.
Niemieckie media przypominają również o działalności Ruchu Obrony Granic Roberta Bąkiewicza, którego sympatycy w uniformach pojawiają się na granicach, kreując się na niezależnych obrońców narodu. Ta folklorystyczna aktywność dodatkowo podgrzewa atmosferę i zwiększa presję na rząd. Lewicowa korespondentka dziennika „Die Tageszeitung” wprost pisze, że Tusk „zaciągnął hamulec bezpieczeństwa”, musząc udowodnić, że jest silnym przywódcą.
Czy współpraca zamiast konfrontacji?
Najbardziej konstruktywny głos w niemieckiej debacie pochodzi od Christopha von Marshalla z dziennika „Der Tagesspiegel”. Jego zdaniem, obecna sytuacja to efekt błędnych decyzji po obu stronach granicy. Wskazuje na fundamentalną różnicę między sytuacją Polski i Niemiec – podczas gdy znaczna liczba migrantów chce przedostać się z Polski do Niemiec, ruch w przeciwnym kierunku praktycznie nie istnieje ze względu na przepaść gospodarczą.
Von Marshall proponuje radykalnie inne podejście do problemu. Zamiast demonstracyjnych działań po obu stronach granicy, postuluje podjęcie realnej współpracy. Przypomina, że Polska od dawna apeluje do Niemiec o wsparcie w ochronie wschodniej granicy UE, gdzie Rosja i Białoruś organizują nieuregulowaną migrację, aby osłabić Unię Europejską.
Niemiecki dziennikarz formułuje konkretną propozycję trzech działań: wspólnych kontroli na granicy polsko-niemieckiej, wspólnego wzmocnienia wschodniej granicy Polski oraz wzajemnej pomocy w przyspieszeniu procedur azylowych i deportacyjnych. Takie rozwiązanie mogłoby być znacznie bardziej efektywne niż obecne wzajemne demonstrowanie siły.
Obecna decyzja Tuska jawi się zatem jako działanie podyktowane przede wszystkim potrzebą politycznego przetrwania. To odpowiedź zarówno na presję krajowej opozycji, jak i na jednostronne decyzje niemieckiego sojusznika. Czy strategia ta przyniesie oczekiwane efekty, zweryfikuje polityczna rzeczywistość. Pewne jest jedno – w grze o władzę każda decyzja, nawet pozornie techniczna, ma znaczenie wykraczające daleko poza swój pierwotny cel.
Źródło: Wprost.pl