Informacje o trwających negocjacjach między Waszyngtonem a Moskwą zelektryzowały europejskie stolice. To, co miało być planem zakończenia wojny, w ocenie wielu analityków może okazać się początkiem znacznie poważniejszych problemów dla całego kontynentu. Niepokój narasta szczególnie w państwach wschodniej flanki NATO – donosi portal Forsal.pl.
„Droga do Polski stanie otworem”. Niemcy ostrzegają przed katastrofą
Europejscy politycy z zaskoczeniem odkryli, że rozmowy prowadzone są bez ich udziału, a ich efekty mogą fundamentalnie zmienić układ sił w regionie. Administracja Donalda Trumpa i władze rosyjskie pracują nad porozumieniem, które dotyczy przyszłości Ukrainy, ale jego konsekwencje odczują wszystkie kraje Starego Kontynentu.
Szczególnie zaniepokojeni są niemieccy obserwatorzy, którzy wprost wskazują na zagrożenia płynące z proponowanego rozwiązania. Ich głosy ostrzeżenia nabierają coraz większego znaczenia, zwłaszcza gdy próbuje się ocenić, co konkretnie może oznaczać taki plan dla bezpieczeństwa europejskiego.
Berthold Kohler z renomowanego dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung” nie ukrywa, że europejskie rządy zostały postawione przed faktem dokonanym. Rozmowy toczą się poza strukturami NATO, co stanowi precedens mogący wywrócić dotychczasowy porządek współpracy transatlantyckiej.
Ujawniony projekt przewiduje radykalne ograniczenia dla Ukrainy. Kijów miałby zrezygnować z dążeń do członkostwa w Sojuszu Północnoatlantyckim, zmniejszyć swoje siły zbrojne do 600 tysięcy żołnierzy oraz oddać Rosji kontrolę nad częścią okupowanych terenów. W zamian strona ukraińska otrzymałaby gwarancje bezpieczeństwa, które – jak zapewniają źródła amerykańskie – miałyby przypominać standardy obowiązujące w NATO.
Kohler zwraca uwagę, że europejscy przywódcy mogą jedynie obserwować rozwój sytuacji, mimo że decyzje podejmowane w Waszyngtonie i Moskwie bezpośrednio wpłyną na ich bezpieczeństwo. Niemieckiemu publicyście nie umyka ironia – Europa, która od lat buduje swoją „strategiczną autonomię”, nadal pozostaje całkowicie zależna od USA w sprawach wojskowych i obronnych.
Kapitulacja Zachodu na 28 punktów
Według „FAZ” europejskim stolicom pozostaje jedynie „robić dobrą minę do złej gry”, podczas gdy rzeczywiste decyzje zapadają za ich plecami. To szczególnie bolesne dla kontynentu, który wciąż nie posiada wystarczających zdolności militarnych, by samodzielnie zagwarantować sobie bezpieczeństwo.
Niemiecki komentator nie ma wątpliwości – opublikowany plan jest w istocie projektem korzystnym głównie dla Kremla. Biały Dom określa go jako rozwiązanie dobre zarówno dla Rosji, jak i Ukrainy, co w ocenie Kohlera stanowi cynizm godny samej Moskwy.
Publicysta „FAZ” ostrzega, że realizacja 28 punktów projektu oznaczałaby kapitulację nie tylko Ukrainy, ale całego wolnego Zachodu. Stany Zjednoczone stawiałyby ultimatum stronie napadniętej zamiast agresorowi – to jedno z najbardziej niebezpiecznych odwróceń logiki międzynarodowego bezpieczeństwa w ostatnich dekadach.
Kohler podkreśla fundamentalną prawdę – Ukraina pełni dziś rolę wysuniętej twierdzy całej Europy. Jeśli kontynent nie zapewni Kijowowi realnego, a nie pozornego wsparcia, znajdzie się w sytuacji o znacznie poważniejszych konsekwencjach niż obecne. To nie jest już tylko ukraiński problem, ale europejska kwestia egzystencjalna.
Polska na linii frontu
Upadek Ukrainy byłby momentem przełomowym dla całego regionu. Rosja przesunęłaby swoją granicę wpływów bezpośrednio na zachód, docierając do państw NATO i uzyskując pozycję pozwalającą na wywieranie stałej presji militarnej oraz politycznej na Europę Środkowo-Wschodnią.
Kohler wprost wskazuje, że po upadku Ukrainy to właśnie Polska znalazłaby się w pierwszej linii potencjalnego zagrożenia. Granica rosyjskiego wpływu przesunęłaby się na granice Sojuszu, a każdy kolejny ruch Moskwy mógłby być wymierzony w Warszawę i inne stolice regionu. Według niemieckiego publicysty ryzyko rosyjskich operacji hybrydowych i cyberataków dramatycznie wzrośnie.
Nawet bez bezpośredniej agresji Polska stałaby się głównym celem działań politycznych, cybernetycznych i militarnych demonstracji siły. Rosja mogłaby testować determinację NATO, a Polska – jako kluczowe państwo wschodniej flanki – byłaby pierwszą areną takiej próby. Region stałby się terenem permanentnej destabilizacji.
Osłabieniu uległaby również wiarygodność całego Zachodu, który po raz kolejny nie zdołałby powstrzymać agresora mimo wcześniejszych deklaracji o nienaruszalności europejskich granic. To przesłanie dotrze nie tylko do Moskwy, ale także do innych potencjalnych agresorów na świecie.
Kohler kończy swoją analizę jasnym przesłaniem – jeśli Donald Trump nie uwzględni europejskich rządów w negocjacjach z Rosją, państwa Unii będą musiały samodzielnie podjąć decyzję o realnym wsparciu dla Ukrainy. Od tego, czy Ukraina pozostanie zdolnym do obrony bastionem, zależy bezpieczeństwo całej Europy, a w szczególności Polski.


