W nocy 20 sierpnia odszedł człowiek, którego decyzje przez ponad dwadzieścia lat kształtowały oblicze polskiego episkopatu. Arcybiskup senior Józef Kowalczyk pozostawił po sobie dziedzictwo pełne sprzeczności – był architektem wielkich przemian, negocjatorem historycznych porozumień, ale też postacią owianą mgłą niewygodnych tajemnic.
Architekt polskiego Kościoła nie żyje. Przez dekady decydował, kto zostanie biskupem
Niewiele osób zdawało sobie sprawę z rzeczywistego wpływu tego hierarchy na losy polskiego Kościoła. Podczas gdy inni biskupi głosili kazania i przewodniczyli uroczystościom, Kowalczyk przez dwie dekady trzymał w dłoniach klucze do nominacji biskupich. To właśnie jego opinie i rekomendacje trafiały bezpośrednio na biurko papieża, decydując o tym, kto obejmie diecezję w Warszawie, Krakowie czy Poznaniu.
Pochodzący z małej wioski Jadowniki Mokre duchowny rozpoczął swoją kościelną karierę skromnie – jako młody ksiądz w diecezji warmińskiej. Nikt wówczas nie przypuszczał, że syn rolnika stanie się jednym z najbardziej wpływowych ludzi w polskim Kościele. Jego droga prowadziła przez studia w Lublinie i Rzymie, gdzie zdobył nie tylko tytuły naukowe, ale przede wszystkim bezcenne kontakty w watykańskich gabinetach.
Prawdziwa kariera Kowalczyka rozpoczęła się w murach Watykanu. Pracując w Sekretariacie Stanu, stał się nieocenionym łącznikiem między Polską a Stolicą Apostolską w czasach, gdy oficjalne kontakty były niemożliwe. Asystował nuncjuszowi Luigiemu Poggiemu podczas jego tajnych misji do komunistycznej Polski w latach siedemdziesiątych. Był świadkiem i uczestnikiem gry, w której stawką była przyszłość Kościoła za żelazną kurtyną.
Kiedy w 1989 roku Polska odzyskała suwerenność, Kowalczyk otrzymał nominację, która uczyniła go jednym z najpotężniejszych ludzi w kraju – został pierwszym nuncjuszem apostolskim w wolnej Polsce. Przez następne 21 lat to właśnie on decydował o obsadzie biskupich katedr. Jego gabinet stał się miejscem, gdzie rozstrzygały się losy kościelnych karier. Niektórzy mówili o nim szeptem jako o człowieku, który jednym telefonem do Rzymu mógł wynieść kogoś na szczyty hierarchii lub pogrzebać jego ambicje na zawsze.
abp Józef Kowalczyk (86) – 🇵🇱 duchowny rzymskokatolicki, doktor prawa kanonicznego, nuncjusz apostolski w Polsce w latach 1989–2010, arcybiskup metropolita gnieźnieński i prymas Polski w latach 2010–2014, od 2014 arcybiskup senior archidiecezji gnieźnieńskiej. pic.twitter.com/Ah4lmlrhZT
— Kto umarł? (@KtoUmarl) August 21, 2025
To właśnie Kowalczyk odegrał kluczową rolę w wynegocjowaniu Konkordatu między Polską a Watykanem. Dokument, który regulował relacje między państwem a Kościołem, był jego osobistym triumfem. Podobnie jak przywrócenie Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego – instytucji, którą komuniści zlikwidowali, a on pomógł odbudować. Wydawało się, że jego pozycja jest niezachwiana, że będzie kształtował polski Kościół do końca swoich dni.
Cienie nad purpurą – niewygodne prawdy
Jednak za fasadą sukcesu i wpływów kryły się mroczne tajemnice. Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, znany z ujawniania kościelnych skandali, wielokrotnie oskarżał Kowalczyka o tuszowanie nadużyć seksualnych w polskim Kościele. Najpoważniejsze zarzuty dotyczyły sprawy biskupa Juliusza Paetza, który przez lata miał molestować kleryków poznańskiego seminarium.
Isakowicz-Zalewski twierdził, że to właśnie Kowalczyk ponosi odpowiedzialność za nominację Paetza najpierw do Łomży, a potem za brak reakcji, gdy w 2002 roku media ujawniły skandal. Arcybiskup miał dysponować szczegółową wiedzą o przypadkach nadużyć, ale zamiast działać, wybierał milczenie i ochronę instytucji. Te oskarżenia nigdy nie zostały oficjalnie potwierdzone, ale rzucały cień na jego długoletnią służbę.
Kontrowersje budziła również jego przeszłość z czasów PRL. Dokumenty odnalezione przez historyków wskazywały, że od 1963 roku był inwigilowany przez Służbę Bezpieczeństwa, a w 1982 roku został zarejestrowany jako kontakt informacyjny o kryptonimie „Cappino”. Sam Kowalczyk kategorycznie zaprzeczał współpracy z komunistycznymi służbami, twierdząc, że mimo licznych prób werbunku, zawsze odmawiał. IPN ostatecznie nie potwierdził jego współpracy, ale wątpliwości pozostały.
Prymas na politycznej scenie
Gdy w 2010 roku, ku zaskoczeniu wielu obserwatorów, Benedykt XVI mianował 72-letniego Kowalczyka prymasem Polski, hierarcha stanął przed nowym wyzwaniem. Polska przeżywała wówczas dramatyczne chwile po katastrofie smoleńskiej, a społeczeństwo było głęboko podzielone. Kowalczyk wielokrotnie zabierał głos w sprawach publicznych, próbując tonować nastroje.
Szczególnie ostro wypowiadał się o wykorzystywaniu krzyża ustawionego przed Pałacem Prezydenckim do celów politycznych. Nazwał to, co działo się wokół tego symbolu, „nieprzykładną i gorszącą manipulacją”. Apelował o eliminację języka nienawiści z debaty publicznej, krytykował niski poziom kultury politycznej i absencję wyborczą Polaków. Jego słowa często brzmiały jak głos rozsądku w coraz bardziej spolaryzowanym społeczeństwie.
Zaskakujący był jego stosunek do Radia Maryja – zachowywał wyraźny dystans wobec toruńskiej rozgłośni. Przestrzegał, że radio katolickie nie może stać się radiem partyjnym, bo „razem z partią umrze”. W 2006 roku przekazał redemptorystom list Watykanu przypominający o odpowiedzialności episkopatu za katolickie media. Był to wyraźny sygnał, że Stolica Apostolska nie jest zadowolona z politycznego zaangażowania ojca Rydzyka.
Arcybiskup Kowalczyk odszedł jako postać pełna paradoksów. Był budowniczym nowoczesnych struktur kościelnych w wolnej Polsce, ale też człowiekiem oskarżanym o ochronę tych, którzy te struktury kompromitowali. Negocjator historycznych porozumień, ale i hierarcha podejrzewany o niejasne kontakty z komunistycznym reżimem.
Jego śmierć zamyka rozdział w historii polskiego Kościoła – rozdział pełen blasków, ale i niepokojących cieni. Historia ostatecznie oceni, kim naprawdę był człowiek, który przez ponad dwie dekady trzymał w dłoniach losy polskiej hierarchii kościelnej.


