Programy publicystyczne w polskiej telewizji rzadko kiedy przebiegają w atmosferze salonowej uprzejmości. Widzowie przyzwyczaili się do ostrych dyskusji, podnoszonych głosów i gorących polemik. To, co wydarzyło się 11 grudnia w studio Telewizji Republika, przekroczyło jednak granice standardowej debaty.
Skandal na antenie! Gość opuścił studio po burzliwej kłótni z dziennikarzem
Wszystko zaczęło się od pozornie rutynowej dyskusji na temat polskiej polityki bezpieczeństwa. Tematem rozmowy stała się kwestia ewentualnego przekazania Ukrainie polskich myśliwców MiG-29. Sztab Generalny Wojska Polskiego potwierdził dzień wcześniej, że trwają rozmowy dotyczące maszyn zbliżających się do końca swoich zasobów eksploatacyjnych.
Sprawa nabrała rozgłosu po konferencji prasowej prezydenta Karola Nawrockiego w Rydze. Podczas spotkania z prezydentem Łotwy głowa państwa zaprzeczyła, by posiadała wiedzę na temat planów przekazania samolotów. Nawrocki sugerował, że doszło do nieporozumienia, jednocześnie podkreślając dobrą współpracę z ministrem obrony narodowej Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem.
Interpretacja, która wywołała lawinę
W programie prowadzonym przez Miłosza Kłeczka wypowiedź prezydenta komentował lewicowy polityk Piotr Ikonowicz. Jego analiza słów Nawrockiego okazała się wyjątkowo kontrowersyjna. Według gościa programu prezydent celowo sygnalizował swój sprzeciw wobec przekazania wojskowego sprzętu, kierując swój przekaz do wyborców Konfederacji.
Ikonowicz posunął się dalej, oskarżając głowę państwa o wpisywanie się w narrację antyukraińską. Polityk stwierdził wprost, że gdyby decyzja zależała od Nawrockiego, myśliwce nie trafiłyby do Kijowa, przynajmniej nie bez odpłatności. Ta teza stała się momentem zapalnym całej dyskusji.
Prowadzący z TV Republika zapytał wprost, czy Polska powinna oddawać sprzęt wojskowy bez żadnych oczekiwań. Odpowiedź Ikonowicza była jednoznaczna – tak długo, jak Ukraina walczy z Rosją, stanowiącą zagrożenie dla bezpieczeństwa regionu. To właśnie w tym momencie ton rozmowy zaczął gwałtownie się zmieniać.
Kochani, co sądzicie o red. Miłoszu Kłeczku?
(imba rosła przez cały program od samego początku, ale wybuchła po 10-15 minutach) pic.twitter.com/6N94UV41iq
— Ogladam”Wiadomości”,bo nie stać mnie na dopalacze2 (@OgladamW) December 11, 2025
Gdy emocje biorą górę nad merytoryką
Atmosfera w studiu gęstniała z każdą sekundą. Ikonowicz zarzucił stacji telewizyjnej stopniowe przechodzenie z pozycji wspierającej PiS na reprezentowanie poglądów Konfederacji. Polityk nie ukrywał, że jego zdaniem taka zmiana byłaby szkodliwa nie tylko dla Polski, ale nawet dla samej prawicy.
Kłeczek zareagował oskarżeniem o prowadzenie taniej propagandy. Dziennikarz podniesionym głosem dopytywał o szczegóły stanowiska swojego rozmówcy. Reakcja polityka była natychmiastowa – zwrócił uwagę prowadzącemu, by nie podnosił głosu, zwracając się do niego słowami „młody człowieku”.
Odpowiedź dziennikarza definitywnie przekreśliła szanse na spokojne zakończenie dyskusji. Kłeczek wprost oświadczył, że będzie podnosił głos, jeśli gość będzie mu przeszkadzał w prowadzeniu rozmowy. Ikonowicz skwitował tę deklarację uwagą o różnicy między poważnym programem a wiecem targowiskowym.
Sekundę później wstał z krzesła, zdjął mikrofon i podając rękę prowadzącemu, opuścił studio z prośbą o nieprzedłużanie zaproszenia. Kłeczek zapewnił, że tego nie zrobi, dodając, że osoby niezdolne do wytrzymania presji nie mają miejsca w jego programie.


