Polski Ład to nie tylko korzyści dla najmniej zamożnych (często pozorne). Cały koszt nowego programu przeniesiony ma zostać na tych, którzy resztkami sił po epidemii koronawirusa starają się prowadzić swoje firmy. Z kolei samozatrudnieni specjaliści szukają alternatyw, łącznie z możliwością ucieczki do innych krajów.
Firma w Czechach. Samozatrudnieni chcą uciekać z Polski
Gorzej zarabiający przedsiębiorcy być może coś na Polskim Ładzie zyskają, ale niewiele. Z kolei reszta, która zarabia w ciągu roku więcej niż 120 tys. zł, dostanie rządowym kijem mocno po plecach. Zapowiedzi drastycznego zwiększenia składki zdrowotnej już powodują, że małe firmy szukają sposobu, aby uciec z biznesem do sąsiednich krajów.
Prawnicy z Czech mają rozgrzane telefony do czerwoności. Jeszcze przed ogłoszeniem założeń Nowego Polskiego Ładu (główne były znane już kilka dni wcześniej) właściciele firm wydzwaniali, aby dowiedzieć się, jak przenieść swoją firmę do tego kraju.
O co właściwie chodzi? O to, że przy 12 tys. brutto dochodu miesięcznie, po wprowadzonych przez rząd zmianach przedsiębiorca straci ponad 5,5 tys. zł rocznie. Gdy zarobi 20 tys. miesięcznie, jego strata sięgnie nawet 14 tys. rocznie.
Wszystko to będzie trzeba oddać na Narodowy Fundusz Zdrowia bez obietnicy lepszej jakości świadczeń czy tego, że nie będzie się stało w kolejkach. Warto też zauważyć, że osoby przy takich dochodach rzadko korzystają z publicznej służby zdrowia. Z tego punktu widzenia są to pieniądze wyrzucone w błoto.
Polski Ład to sponsorowanie biednych kosztem nie zawsze bogatych
Opodatkowani zostaną ludzie z tzw. klasy średniej, czyli – jak twierdzi rząd – zarabiający więcej niż… 1,3 tys. euro. W rzeczywistości takie pieniądze są śmiesznie niskie na tle Europy. Więcej dostaje co miesiąc nawet emeryt z Niemiec. Trudno się też pogodzić osobie mającej 10 tys. zł miesięcznie na samozatrudnieniu, skoro teraz, wraz z PIT i pełnym ZUS oraz nową składką zdrowotną, będzie zmuszony oddać niemal połowę przychodu nie otrzymując nic w zamian.
O tym, że przedsiębiorcy już myślą, jak uciec z Polski, niech świadczy duży wzrost liczby zapytań w wyszukiwarce Google. O co pytano? O „firmę w Czechach”. Szukano również tego, jak przenieść firmę np. na Słowację, ale już nie w takiej skali. O tym, jaka jest skala tego zjawiska, będzie wiadomo dopiero w ciągu kolejnych tygodni.
Zainteresowanie otworzeniem firmy w Czechach jest wysokie nie od dziś, bo Polska jest wybitnie niekorzystnym krajem do prowadzenia biznesu. Już teraz prawnicy znający się na przepisach obowiązujących w Czechach liczą telefony zainteresowanych w setkach dziennie. Dlaczego akurat Czechy? Podatek dochodowy wynosi tam 15 lub 22 proc., a CIT dla spółek – 19 proc. Z kolei składka emerytalna to ponad 14 proc., zdrowotna – mniej niż 7 proc.
Firmy, które pomagają przedsiębiorcom przenieść się do Czech z biznesem twierdzą, że takie warunki są korzystne. Niektórzy mają szansę płacić wprost o połowę mniej, niż w Polsce i to już teraz, czyli przed kosmicznymi podwyżkami zapowiadanymi przez Mateusza Morawieckiego.
Przeniesienie firmy do Czech nie jest łatwe
Jak twierdzą eksperci, firmy przenoszą się do Czech nie tylko z powodu oszczędności, ale też o wiele lepszego klimatu do prowadzenia biznesu. Tamtejsze urzędy skarbowe są podobno o wiele bardziej przychylne ludziom prowadzącym przedsiębiorstwa.
Warto jednak pamiętać, aby nie bawić się w fikcyjne przenoszenie firmy, czyli takie, gdy nadal mamy zamiar pracować na terenie Polski. To oznaczać będzie prędzej czy później problemy z urzędami. Najlepszą opcją jest zatem całkowita wyprowadzka do innego kraju z całą rodziną i biznesem, albo otwarcie biura / przedstawicielstwa firmy w innym kraju.
Przedsiębiorca pochodzący z Polski ma też możliwość założenia w Czechach spółki, ale to wiąże się z dużym kosztem na starcie. Bez dobrego prawnika ani rusz.
