– Myślę, że już od kwietnia zobaczymy mocny spadek inflacji. Tak już będzie się działo do wyborów – zapowiedział szef rządu Mateusz Morawiecki. To dość jednoznaczna obietnica, która padła z ust premiera w trakcie spotkania w Gorzowie Wielkopolskim.
„Wierzę, że bolączka inflacji przestanie dokuczać Polakom”
– Mam dobrą wiadomość. Za moment – myślę, że już od kwietnia – właśnie w tych dniach, w których teraz żyjemy, zobaczymy mocne obniżenie inflacji, mocny spadek inflacji – obiecał premier Morawiecki. Jego zdaniem co miesiąc odczyt inflacji będzie niższy i taka sytuacja ma utrzymać się aż do wyborów.
W dalszej części szef rządu głównie zajął się krytyką poprzedników. Przypomniał też, że w tym roku rekordowe kwoty są oddawane w ramach nadpłaty podatku dochodowego (PIT). – W kieszeniach pracowników zostało dużo więcej pieniędzy – zaznaczył szef rządu Zjednoczonej Prawicy. Potem przeszedł płynnie do tego, skąd rząd ma pieniądze na bonusy i dodatki.
– Wiedziałem, jak to znaleźć i jak uszczelnić ten podatek. Tylko ta różnica pokrywa 500 Plus, trzynastą emeryturę i większość czternastej emerytury. Tutaj jest różnica w zarządzaniu między nami a nimi. Tu widać to w całej rozciągłości – podkreślił Morawiecki w trakcie spotkania z mieszkańcami Gorzowa.
Nie wszystko wygląda tak różowo
Premier mija się niestety z prawdą w tej kwestii, ponieważ – jak pisały media w marcu 2023 roku – wypłaty dodatkowej emerytury sfinansowano z pożyczki, a nie ze środków pochodzących z uszczelnienia podatków. Rząd pożyczył na ten cel 5 mld zł z Funduszu Rezerwy Demograficznej.
Podobnie jest w przypadku gigantycznych zwrotów podatku PIT. Skarbówka owszem oddaje w tym roku duże kwoty podatnikom, ale taka sytuacja będzie miała miejsce tylko w tym roku. Wynika to z tego, że w pierwszej połowie 2022 roku pracownikom zabrano za dużo zaliczek. Polski Ład został więc skorygowany i od lipca działał na nowych zasadach.
Podczas spotkań w terenie politycy PiS chwalą się, że jest to sukces w zarządzaniu finansami państwa. W rzeczywistości wygląda to całkiem inaczej. Jest to efekt Polskiego Ładu, który spowodował, że do urzędów skarbowych wpłaciliśmy za dużo.
Ostatecznie część osób – mimo rekordowego zwrotu – w skali roku mogła stracić. Najgorsze jednak w tej kwestii pojawi się w 2024 roku, gdy przyjdzie się rozliczyć za obecny rok. To jednak nastąpi już po wyborach.