Polacy wciąż są w wakacyjnych nastrojach, ale to już długo nie potrwa. Już od jesieni tego roku obywatele zaczną odczuwać skutki rosnących cen energii elektrycznej i gazu, ale to dopiero preludium do prawdziwego finansowego trzęsienia ziemi, które czeka nas w nadchodzącym roku.
Rząd sięga głębiej do kieszeni obywateli – co nas czeka?
Wzrost cen energii zafundowany od lipca tego roku to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Rząd, w poszukiwaniu nowych źródeł finansowania, planuje wprowadzić szereg zmian, które bezpośrednio uderzą w portfele Polaków. Podwyżki akcyzy na używki to tylko początek lawiny podwyżek, która może przygnieść gospodarstwa domowe.
Najbardziej niepokojące są prognozy dotyczące opłat lokalnych. Spodziewany jest wzrost o 2,7% opłat za posiadanie psa, mieszkanie czy korzystanie z lokalnych uzdrowisk. To z kolei przełoży się na wyższy podatek od nieruchomości i inne lokalne daniny. Ale to nie koniec złych wieści.
Składki ZUS również pójdą w górę. Szacuje się, że miesięczne obciążenia wzrosną o 154,43 zł, co w skali roku oznacza dodatkowe 1800 zł wydatków dla każdego przedsiębiorcy. To może być cios dla wielu małych firm, które już teraz balansują na granicy opłacalności.
Czarne chmury nad portfelami Polaków
Najbardziej szokujące są jednak prognozy dotyczące cen prądu. Mimo dotychczasowych ulg, takich jak zerowa stawka opłaty mocowej, nie ma gwarancji, że te preferencje zostaną utrzymane w 2025 roku. To może oznaczać drastyczny wzrost rachunków za prąd – nawet o 500 zł rocznie dla przeciętnej rodziny.
Dodatkowo, planowane oskładkowanie umów cywilnoprawnych, które ma wejść w życie w 2025 roku zgodnie z obietnicą złożoną Brukseli, może oznaczać dla Polaków utratę około 4 mld złotych rocznie. To gigantyczna kwota, która zostanie wyjęta z kieszeni obywateli. Mówi się wstępnie, że przeciętny pracownik straci przez to nawet 1000 zł rocznie.
W obliczu tych zmian, kluczowe staje się mądre planowanie domowego budżetu. Oszczędności i świadome zarządzanie wydatkami mogą okazać się jedynym ratunkiem przed finansową katastrofą. Nadchodzące miesiące będą prawdziwym testem zaradności i umiejętności adaptacji do nowych, trudniejszych warunków ekonomicznych.