Piętnaście lat minęło od tamtej lipcowej nocy, kiedy 19-letnia Iwona Wieczorek przepadła bez śladu na gdańskiej promenadzie. Sprawa, która wstrząsnęła całą Polską, znów wraca na pierwsze strony gazet. Tym razem jednak nie przez kolejne spekulacje czy niepotwierdzone doniesienia, ale dzięki konkretnym ustaleniom dziennikarzy śledczych – podaje serwis gazeta.pl.
Zaginięcie Iwony Wieczorek. Szokujące odkrycie dziennikarzy po 15 latach. Prokuratura dostała pismo z 14 punktami
W poniedziałek 23 czerwca do Prokuratury Krajowej dotarło pismo, które może całkowicie zmienić postrzeganie tej zagadkowej sprawy. Dokument przygotowany przez Mikołaja Podolskiego i Martę Bilską zawierał aż 14 punktów z najważniejszymi odkryciami. Według autorów, ich ustalenia zwiększają szanse na odnalezienie Iwony nawet do 50 procent.
Najbardziej niepokojące odkrycie dotyczy policjanta, który miał się pojawić w sprawie już kilka dni po zaginięciu młodej kobiety. Według dziennikarzy, funkcjonariusz ten mógł zatajać istotne informacje przed swoimi przełożonymi. To właśnie ten wątek najbardziej zaniepokoił śledczych reporterów pracujących nad książką poświęconą sprawie Wieczorek.
Analiza dotychczasowego śledztwa doprowadziła autorów do jeszcze bardziej szokujących wniosków. Podolski nie krył przerażenia sposobem, w jaki prowadzono dochodzenie. Według niego działania policji przypominały raczej celowe działania mające na celu utrudnienie wyjaśnienia sprawy niż rzetelne śledztwo. Już na samym początku dochodzenia popełniono tak fundamentalne błędy, że odbudowanie prawdziwego obrazu wydarzeń stało się niezwykle trudne.
Dziennikarze odkryli, że opinia publiczna nie miała pojęcia o setkach istotnych faktów związanych ze sprawą. Wielu świadków nagle traciło pamięć, gdy przyszło do składania zeznań. Skala tego zjawiska była tak duża, że budziła uzasadnione podejrzenia o celowe działanie.
Sprawa ogniska i sprzeczne zeznania
Jednym z kluczowych wątków, który został zdaniem dziennikarzy zbyt powierzchownie potraktowany, jest historia urodzinowego ogniska. Iwona otrzymała zaproszenie na tę imprezę, która odbywała się dokładnie na trasie jej powrotu do domu. Istnieją podstawy, by sądzić, że młoda kobieta mogła tam zajrzeć, sprawdzając, czy ktoś jeszcze się bawi.
Marta Bilska zwróciła uwagę na fakt, że w aktach sprawy znajduje się mnóstwo sprzecznych zeznań osób, które tamtej nocy pojawiły się przy ognisku. Te niespójności mogą być kluczem do rozwiązania zagadki zaginięcia. Wątek ten, mimo swojego potencjalnego znaczenia, nie został odpowiednio zbadany przez śledczych.
Przypomnieć należy, że Iwona Wieczorek zaginęła 17 lipca 2010 roku po wyjściu z klubu w Sopocie. Po kłótni na imprezie postanowiła wrócić pieszo do domu, pokonując promenadą około 6 kilometrów. Ostatni raz kamery monitoringu zarejestrowały ją o godzinie 4.12 przy wejściu na plażę numer 63 w Jelitkowie, zaledwie 2,5 kilometra od jej domu.
Od tamtej pory wszelki ślad się urywa, a sprawą zajmują się kolejne jednostki – od lokalnej policji, przez prokuraturę, aż po Archiwum X.