Krakowska archidiecezja pożegnała jednego ze swoich biskupów pomocniczych. Informację o jego odejściu przekazał osobiście metropolita krakowski, arcybiskup Marek Jędraszewski. Duchowny, który przez dziesięciolecia służył Kościołowi, zmarł w wieku 78 lat.
Nie żyje biskup, który przyjął święcenia z rąk przyszłego papieża. Jego ostatnie lata były ciężkie
Biskup Jan Szkodoń należał do pokolenia kapłanów, których droga życiowa była nierozerwalnie związana z jedną z najważniejszych postaci polskiego Kościoła. Jego biografia splatała się z historią krakowskiej archidiecezji w kluczowych momentach jej rozwoju.
Ostatnie lata życia hierarchy nie były łatwe. Musiał mierzyć się z poważnymi oskarżeniami, które wywróciły do góry nogami spokój jego starszych lat. Sprawa, która wybuchła kilka lat temu, rzutowała na końcowy okres jego posługi.
Jan Szkodoń przyszedł na świat 19 grudnia 1946 roku w Chyżnem na Orawie. Pochodzenie z tego malowniczego regionu na południu Polski ukształtowało jego charakter i późniejszą posługę duszpasterską.
Po ukończeniu krakowskiego seminarium duchownego przyszedł moment, który na zawsze określił jego miejsce w historii polskiego Kościoła. Święcenia kapłańskie otrzymał bezpośrednio z rąk kardynała Karola Wojtyły, przyszłego papieża Jana Pawła II.
Początki kapłańskiej drogi wiodły go do Makowa Podhalańskiego, gdzie zdobywał pierwsze doświadczenia w pracy duszpasterskiej. Następnie przeniósł się do Krakowa, gdzie rozpoczął pracę wykładowcy na Papieskim Wydziale Teologicznym.
Oskarżenia, które wstrząsnęły archidiecezją
Przełomowym momentem w życiu biskupa okazał się rok 2019. W maju nuncjatura apostolska w Warszawie otrzymała korespondencję zawierającą poważne zarzuty pod adresem hierarchy. Kobieta twierdziła, że padła ofiarą molestowania ze strony duchownego.
Prokuratura nie zwlekała z reakcją. We wrześniu tego samego roku wszczęto formalne śledztwo na podstawie zgłoszenia pokrzywdzonej. Zarzuty dotyczyły doprowadzenia małoletniej do czynności seksualnych przy wykorzystaniu stosunku zależności.
Biskup Szkodoń stanowczo odrzucił wszystkie oskarżenia. Zapowiedział obronę swojego dobrego imienia i wstrzymanie się od pracy duszpasterskiej do momentu wyjaśnienia sprawy. Historia ta znalazła swoje odzwierciedlenie w reportażu Marcina Wójcika z „Gazety Wyborczej”.
Przedawnienie i watykański proces bez wyroku skazującego
Polskie śledztwo ostatecznie zostało umorzone z powodu przedawnienia. Prokuratura nie mogła kontynuować postępowania, mimo że formalne dochodzenie zostało przeprowadzone zgodnie z procedurami.
Równolegle Stolica Apostolska rozpoczęła własny proces karno-administracyjny dotyczący zarzutów pod adresem biskupa. Watykańskie dochodzenie miało wyjaśnić prawdziwość oskarżeń o wykorzystanie seksualne.
Ostatecznie proces zakończył się bez udowodnienia winy hierarchy. Jan Szkodoń nie doczekał się jednak pełnej rehabilitacji – zmarł w wieku 78 lat, pozostawiając za sobą skomplikowane dziedzictwo służby Kościołowi na tle kontrowersji ostatnich lat życia.


