Atmosfera na Nowogrodzkiej gęstnieje z każdym dniem. Politycy Prawa i Sprawiedliwości nie ukrywają już swoich ambicji dotyczących najbliższych wyborów parlamentarnych. Słowa padają coraz odważniej, plany stają się bardziej konkretne, a strategia partii nabiera wyrazistych kształtów – pisze Jacek Gądek w tygodniku „Newsweek”.
Kaczyński szykuje wielki powrót. Wewnętrzne sondaże PiS ujawniają prawdę
Ostatnie miesiące przyniosły szereg zmian w podejściu ugrupowania do przyszłości politycznej kraju. Kierownictwo partii intensywnie analizuje sytuację, przeprowadza konsultacje i buduje scenariusze na nadchodzące lata. W kuluarach Sejmu coraz częściej słychać rozmowy o nowej rzeczywistości politycznej.
Centrala PiS funkcjonuje obecnie w trybie wzmożonej aktywności. Politycy pracują nad strategią, która ma zapewnić im powrót na szczyt polskiej polityki. Przygotowania obejmują różne aspekty działalności partyjnej, od komunikacji społecznej po analizy nastrojów wyborców.
Jak udało się ustalić, Prawo i Sprawiedliwość dysponuje wewnętrznymi badaniami opinii publicznej, które przedstawiają optymistyczny obraz przyszłości partii. Według tych analiz, ugrupowanie może liczyć na poparcie rzędu 35 procent głosów w najbliższych wyborach parlamentarnych. Wynik ten, choć imponujący, rodzi jednak pewne dylematy strategiczne.
Jeden z parlamentarzystów PiS komentuje sytuację w charakterystyczny sposób, określając przewidywane poparcie jako „i dużo, i mało”. Ta pozornie paradoksalna ocena odzwierciedla złożoność sytuacji politycznej, w jakiej znalazło się ugrupowanie. Historia pokazuje bowiem, że podobne wyniki w przeszłości dawały różne efekty parlamentarne.
W 2015 roku PiS z poparciem 37,58 procent zdobył samodzielną większość parlamentarną, uzyskując 235 mandatów. Cztery lata później, mimo wyższego poparcia wynoszącego 43,59 procent, partia zdobyła identyczną liczbę miejsc w Sejmie. Wszystko zależy od rozkładu głosów pozostałych ugrupowań i liczby partii, które przekroczą próg wyborczy.
Tajny sondaż PiS. Matematyka władzy i plan Kaczyńskiego
Kierownictwo PiS wierzy jednak, że rzeczywiste poparcie dla partii jest wyższe niż wskazują publiczne sondaże. Na Nowogrodzkiej panuje przekonanie o niedoszacowaniu ugrupowania w badaniach opinii publicznej, dlatego do wyników wewnętrznych analiz doliczają dodatkowy punkt procentowy.
Sztabowcy PiS przeprowadzili szczegółowe kalkulacje dotyczące progu samodzielnej większości parlamentarnej. Według ich wyliczeń, partia potrzebuje 38,6 procent głosów, aby móc rządzić bez koalicjantów. Wynik 39 procent miałby już stanowić pełną gwarancję takiego scenariusza. Obliczenia te uwzględniają różne warianty dotyczące liczby list wyborczych i wyników innych komitetów.
Szczególną uwagę zwraca fakt, że według aktualnych prognoz, partie takie jak PSL czy Polska 2050, startujące osobno, mogą nie przekroczyć progu wyborczego. Taka sytuacja znacząco wpłynęłaby na ostateczny rozkład mandatów w parlamencie i zwiększyła szanse PiS na samodzielne rządy.
Jarosław Kaczyński jest przekonany, że do osiągnięcia celu brakuje jedynie trzech punktów procentowych. Ta stosunkowo niewielka różnica napędza determinację prezesa i wpływa na strategię partii. Lider ugrupowania kategorycznie odrzuca scenariusz koalicyjny, szczególnie z Konfederacją, uznając go za ryzykowny i ograniczający niezależność polityczną.
Prezes PiS wyraża frustrację wobec części własnej partii, która już teraz myśli w kategoriach koalicji z Konfederacją. Według naszych informacji, Kaczyński obawia się, że takie nastawienie osłabia motywację do walki o każdy głos. Jego zdaniem, przekonanie o nieuchronności koalicji prowadzi do mniejszego zaangażowania w działania mające na celu zwiększenie poparcia.
Konflikt z Konfederacją jako strategia
Ostry ton wobec Konfederacji, który przyjął ostatnio Jarosław Kaczyński, budzi zdziwienie nawet wśród polityków własnej partii. Bezpardonowa krytyka ugrupowania Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka ma jednak swoje uzasadnienie strategiczne. Konfederacja notuje w sondażach nawet 15 procent poparcia, walcząc o ten sam elektorat co PiS.
Prezes obawia się odpływu najtwardszych wyborców prawicowych do Konfederacji. Szczególne obawy budzi fakt, że część elektoratu postrzega oba ugrupowania jako bratnie partie prawicowe, które w przyszłości miałyby współpracować. Takiemu myśleniu Kaczyński postanowił zdecydowanie przeciwdziałać.
Letnia „Deklaracja polska” przygotowana przez PiS stanowi jasne wyzwanie rzucone Konfederacji. Pierwszy punkt dokumentu kategorycznie wyklucza jakąkolwiek współpracę z siłami politycznymi Donalda Tuska. Odmowa podpisania deklaracji przez Mentzena, który dodatkowo nazwał Kaczyńskiego „gangsterem politycznym”, była przez PiS oczekiwana i mile widziana.
Równolegle do konfliktu z Konfederacją, PiS intensywnie współpracuje z prezydentem Karolem Nawrockim. Sam Kaczyński przyznał, że nowy prezydent „idzie jak taran”, co ma kluczowe znaczenie dla planów powrotu do władzy. Niemniej, w kręgach Nowogrodzkiej pojawiają się pewne zastrzeżenia dotyczące komunikacji i PR-u prezydenta, szczególnie w kontekście kontrowersji wokół prezydenckiej limuzyny.