Propozycja, która pojawiła się pod koniec sierpnia, zelektryzowała polską scenę polityczną. Jeden z najważniejszych polityków w rządzie postanowił głośno powiedzieć to, o czym od lat szeptano w kuluarach. Czy największy program socjalny w historii Polski powinien działać na dotychczasowych zasadach? Minister obrony narodowej uznał, że nie.
Kosiniak-Kamysz chciał zabrać 800 plus milionom Polaków. Oto, co usłyszał od rządu
Świadczenie 800 plus trafia obecnie do rodzin wychowujących około 6,6 miliona dzieci. Każdego miesiąca na konta rodziców wpływa łącznie ponad 5 miliardów złotych. Żadne kryterium dochodowe nie obowiązuje, żadne warunki nie muszą być spełnione. Wystarczy mieć dziecko.
Program kosztuje budżet państwa astronomiczną kwotę. W ustawie budżetowej na 2024 rok zabezpieczono na ten cel 63,7 miliarda złotych, co stanowi ponad 7 procent wszystkich wydatków państwa. Dla porównania, gdy świadczenie wynosiło jeszcze 500 złotych, roczny koszt zamykał się w kwocie około 40 miliardów.
Władysław Kosiniak-Kamysz zaproponował, by świadczenie 800 plus przysługiwało wyłącznie rodzicom aktywnym zawodowo. W jego ocenie docenienie ludzi ciężko pracujących i płacących podatki powinno stanowić priorytet numer jeden dla polskiego rządu. Wicepremier przedstawił tę koncepcję jako element szerszej wizji, którą nazwał strategią wielkich inwestycji narodowych.
To nie była całkowicie nowa idea w szeregach PSL. Jeszcze podczas kampanii wyborczej ludowcy sygnalizowali podobne pomysły. Posłanka Urszula Nowogórska przypominała w rozmowie z mediami, że jedna z koncepcji zakładała wymóg, by przynajmniej jedna osoba w rodzinie była zatrudniona. Wyjątki miałyby dotyczyć sytuacji szczególnych, takich jak niepełnosprawność czy poważne problemy zdrowotne.
Szef PSL argumentował, że wsparcie państwa powinno być bardziej ukierunkowane. Według jego wizji należy nagradzać aktywność zawodową zamiast bezwarunkowo wypłacać świadczenia wszystkim bez wyjątku. Najlepsze nawet pieniądze w programach socjalnych nie pomogą, jeśli nie będą odpowiednio adresowane – przekonywał wicepremier.
Ministerstwo i koalicjanci mówią stanowcze „nie”
Resort rodziny zareagował błyskawicznie. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej oficjalnie zakomunikowało, że nie rozpatruje żadnych zmian w programie i nie prowadzi prac nad uzależnieniem świadczenia od aktywności zawodowej rodziców. Stanowisko było jednoznaczne i nie pozostawiało pola do interpretacji.
Rzecznik rządu Adam Szłapka również odciął się od propozycji wicepremiera. Podkreślił, że rząd nie planuje modyfikacji programu 800 plus. Powołując się na opinie ekonomistów, wskazał, że wprowadzenie ograniczeń mogłoby nie przynieść oszczędności, a jedynie znacząco skomplikować cały system. Minister finansów Andrzej Domański doprecyzował, że budżet nie zwiększy wydatków na świadczenia nawet o złotówkę ze względu na obciążenia związane z obronnością, jednak żadne cięcia również nie wchodzą w grę.
Polska 2050, niedawny najbliższy sojusznik PSL w ramach Trzeciej Drogi, również zdystansowała się od pomysłu. Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz zwróciła uwagę na sytuację samotnych matek wychowujących kilkoro dzieci. Kobieta, która nie pracuje, bo opiekuje się potomstwem, miałaby stracić jedyne wsparcie finansowe. Lewica podkreślała z kolei, że 800 plus to świadczenie na dziecko, nie dla rodzica, więc nie powinno zależeć od statusu zawodowego opiekunów.
63 miliardy rocznie i pytania bez odpowiedzi
Krytycy programu od lat wskazują na jego podstawowy problem. Główny cel, czyli zwiększenie liczby urodzeń, nie jest realizowany. Mimo miliardów wydawanych co roku Polska pozostaje w głębokim kryzysie demograficznym, a liczba narodzin systematycznie spada. Żaden program socjalny nie zdołał odwrócić tego trendu.
Powszechność świadczenia oznacza, że trafia ono również do rodzin bardzo zamożnych. Milioner otrzymuje na swoje dziecko dokładnie taką samą kwotę jak rodzina z minimalnym dochodem. Ekonomiści zwracają jednak uwagę, że wprowadzenie kryterium dochodowego lub zatrudnienia wymagałoby kontrolowania setek tysięcy wniosków, co generowałoby ogromne koszty administracyjne. Potencjalne oszczędności mogłyby zostać pochłonięte przez rozbudowaną biurokrację.
Propozycja Kosiniaka-Kamysza okazała się samotnym rajdem, niepowiązanym z żadnymi rządowymi planami. Nie ma jej w umowie koalicyjnej, nie istnieje stosowny projekt ustawy. Obecny okres świadczeniowy trwa do końca maja 2025 roku, a od lutego można składać wnioski na kolejny.
Zasady pozostają niezmienne – świadczenie przysługuje na każde dziecko do 18. roku życia, jest wolne od podatku i egzekucji. Dla 6,6 miliona dzieci i ich rodzin program działa dalej w dotychczasowej formie. Dyskusja o jego przyszłości z pewnością powróci, ale na razie status quo pozostaje nienaruszone.

