Europejska biurokracja właśnie uderzyła w polski budżet z całą mocą. Miliony euro znikną z państwowej kasy nie przez inwestycje czy rozwój, ale przez zwykłe zaniedbania administracyjne. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej właśnie wymierzył Polsce finansową lekcję, której skutki odczują wszyscy obywatele.
Milionowa kara za zaniedbania. Polska zapłaci fortunę za opóźnienia
Sprawa dotyczy przepisów, które miały zrewolucjonizować sposób działania platform internetowych i chronić twórców przed nielegalnym wykorzystaniem ich dzieł. Unijne regulacje miały wprowadzić jasne zasady dotyczące udostępniania treści online, reemitowania programów telewizyjnych i radiowych oraz uprawnień wydawców prasy. Polska jednak systematycznie ignorowała terminy wyznaczone przez Brukselę.
Teraz rachunek za lekceważenie unijnych zobowiązań okazuje się być wyjątkowo słony. Kwota 8,3 miliona euro stanowi nie tylko finansowy cios, ale również symboliczną porażkę polskiej administracji w kwestii wypełniania europejskich standardów.
Pierwotny termin wdrożenia przepisów minął w czerwcu 2021 roku. Polska jednak zignorowała to zobowiązanie i dopiero we wrześniu 2024 roku, po trzyletnim opóźnieniu, wprowadziła wymagane regulacje. Komisja Europejska już w marcu 2023 roku złożyła skargę do TSUE, wskazując na rażące naruszenie unijnych procedur.
Trzyletnie zaniedbania kosztują krocie
Trybunał nie przyjął polskich usprawiedliwień dotyczących pandemii COVID-19 oraz konieczności przeprowadzenia konsultacji publicznych. Sędziowie uznali te argumenty za niewystarczające do usprawiedliwienia tak długich opóźnień. Ich zdaniem, pandemia nie mogła być wymówką dla trwającego trzy lata lekceważenia unijnych przepisów.
Sposób naliczenia kary budzi szczególne zaniepokojenie. TSUE ustalił stawkę dzienną na poziomie 13,7 tysięcy euro, którą następnie pomnożył przez liczbę dni opóźnienia. To oznacza, że każdy dzień zwłoki kosztował polskich podatników niemal 14 tysięcy euro. Matematyka jest bezlitosna – im dłużej trwały zaniedbania, tym wyższa stawała się końcowa kara.
Komisja Europejska podkreśliła, że opóźnienia utrudniły twórcom i nadawcom korzystanie z nowych zasad dostępu do treści online. Brak polskich regulacji oznaczał lukę prawną, która godziła w interesy całego europejskiego rynku cyfrowego.
Nowa administracja ratuje sytuację, ale za późno
Aktualna administracja próbuje minimalizować szkody poprzez wskazywanie na błędy poprzedników. Piotr Jędrzejowski z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego podkreślił, że nowy rząd w kilka miesięcy załatwił sprawę blokowaną przez trzy lata. Jego zdaniem, bez szybkich działań obecnego kierownictwa kara mogłaby być nawet dwukrotnie wyższa.
Prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację ustawy o prawie autorskim w sierpniu 2024 roku, a przepisy weszły w życie 20 września tego samego roku. Ustawa wdrożyła do polskiego porządku prawnego dwie kluczowe dyrektywy: SATCAB II oraz DSM. Pierwsza z nich dotyczy reemitowania programów telewizyjnych i radiowych, druga odnosi się do wyzwań związanych z rozwojem technologii cyfrowych.
Nowe regulacje ujednoliciły zasady licencjonowania usług reemitowania oraz wprowadziły dozwolony użytek na potrzeby naukowe i dydaktyczne. Ustawa objęła również rozszerzoną licencję zbiorową, nowe prawo pokrewne dla wydawców prasy oraz dozwolony użytek baz danych. Te rozwiązania mają fundamentalne znaczenie dla funkcjonowania polskiego rynku cyfrowego.
Mimo szybkich działań nowej administracji, kara pozostaje faktem. Osiem milionów trzysta tysięcy euro to kwota, która mogłaby sfinansować liczne projekty kulturalne, edukacyjne czy społeczne. Zamiast tego pieniądze te zasili budżet Komisji Europejskiej jako rekompensata za polskie zaniedbania w obszarze prawa autorskiego.