We wtorkowe popołudnie sale sejmowe stały się areną dyskusji nad propozycją, która przyprawiłaby o zawrót głowy nawet najbardziej zagorzałych zwolenników zmian w systemie emerytalnym. Do laski marszałkowskiej dotarła petycja, której autor postulował wprowadzenie mechanizmu przypominającego niefortunnie kojarzące się „bykowe” z czasów PRL-u. Tym razem jednak celem miały być nie tylko osoby bezdzietne, ale również rodzice posiadający jedyne dziecko.
„Bykowe” przepadło. Sejm bezlitosny dla kontrowersyjnej petycji. Bezdzietni mogą odetchnąć z ulgą
We wtorkowe popołudnie sale sejmowe stały się areną dyskusji nad propozycją, która przyprawiłaby o zawrót głowy nawet najbardziej zdecydowanych reformatorów systemu emerytalnego. Do laski marszałkowskiej dotarła petycja, której autor postulował wprowadzenie mechanizmu przypominającego niefortunnie kojarzące się „bykowe” z czasów PRL-u. Tym razem jednak celem miały być nie tylko osoby bezdzietne, ale również rodzice posiadający jedyne dziecko.
Propozycja, która wpłynęła do Sejmu w lutym tego roku, wzbudziła niemałe kontrowersje wśród ekspertów i parlamentarzystów. Jej tajemniczy autor sugerował radykalną przebudowę systemu ubezpieczeń emerytalnych, argumentując koniecznością dodatkowego obciążenia finansowego określonych grup społecznych. Zgodnie z przedłożoną koncepcją, osoby bezdzietne po ukończeniu 30. roku życia miałyby płacić podwójne składki emerytalne, podczas gdy małżeństwa wychowujące tylko jedno dziecko zostałyby obciążone składkami wyższymi o połowę.
Inicjator petycji tłumaczył swoje postulaty argumentem o zastępowalności pokoleń, wskazując na rzekome nieuczciwe korzystanie z systemu przez osoby nieprzyczyniające się do zwiększania liczby przyszłych płatników składek. Jedyną furtką dla uniknięcia dodatkowych obciążeń miało być przedstawienie dokumentacji medycznej potwierdzającej niemożność posiadania potomstwa.
Eksperci bezlitośni dla pomysłodawcy
Zanim petycja trafiła pod obrady komisji, została już bezlitośnie skrytykowana przez Sejmowe Biuro Ekspertyz i Oceny Skutków Regulacji. Specjaliści jednoznacznie odrzucili argumentację przedstawioną przez autora wniosku, podkreślając fundamentalny błąd w jego rozumowaniu. Według ekspertów, osoby nieposiadające dzieci wcale nie obciążają systemu emerytalnego w sposób opisany w petycji, ponieważ regularnie odprowadzają swoje składki na równych zasadach z pozostałymi obywatelami.
Biuro wyraźnie wskazało, że realizacja postulowanego pomysłu naruszałaby podstawową zasadę równości, która stanowi fundament współczesnego systemu ubezpieczeń społecznych. Eksperci nie pozostawili cienia wątpliwości co do swojego stanowiska, kategorycznie odrzucając możliwość wprowadzenia tak dyskryminacyjnych rozwiązań.
Podczas wtorkowego posiedzenia komisji ds. petycji poseł Marcin Józefaciuk z Koalicji Obywatelskiej przywołał historyczne skojarzenia z kontrowersyjną propozycją. Parlamentarzysta przypomniał, że podobne mechanizmy już funkcjonowały w przeszłości pod nazwą „bykowego”, podkreślając jednocześnie sprzeczność petycji z konstytucyjnymi gwarancjami równego traktowania obywateli.
Józefaciuk stanowczo podkreślił, że prawo nie może nakazywać obywatelom posiadania dzieci, gdyż takie rozwiązanie pozostawałoby w jaskrawej sprzeczności z konstytucją. Poseł wskazał również na błędność założeń petycji, argumentując, że spadek dzietności wynika z całkowicie innych przyczyn niż te sugerowane przez autora wniosku. Jego zdaniem prawodawstwo powinno koncentrować się na zapewnieniu bezpieczeństwa społecznego i stabilizacji systemu, a nie na odgórnym wymuszaniu decyzji reprodukcyjnych.
Polityczna jednomyślność w odrzuceniu absurdu
Parlamentarzysta zwrócił uwagę na istotny aspekt finansowy, przypominając, że osoby bezdzietne nie korzystają z licznych świadczeń społecznych, takich jak program 800 plus. W jego ocenie proponowane rozwiązanie było zbyt kuriozalne jak na współczesne standardy prawne i społeczne. Józefaciuk podkreślił, że zwiększenie dzietności powinno odbywać się poprzez zachęty, a nie przez karne obciążenia finansowe.
Podczas debaty głos zabrał także przedstawiciel Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, który równie stanowczo skrytykował propozycję. Urzędnik podkreślił, że system ubezpieczeń społecznych dysponuje gwarancją budżetu państwa, który pokrywa ewentualne niedobory wpływów ze składek. W jego ocenie petycja była całkowicie niezasadna, a ubezpieczenia społeczne nie stanowią właściwego miejsca dla wprowadzania polityk demograficznych.
Jedyny głos częściowo wspierający argumentację petycji wygłosił zastępca przewodniczącego komisji Rafał Bochenek z Prawa i Sprawiedliwości. Polityk wskazał na kontrowersyjność stanowiska ministerstwa, przypominając o fundamentalnej zasadzie zastępowalności pokoleń w systemie emerytalnym. Jego zdaniem państwo powinno dążyć do maksymalizacji liczby narodzin, a nie polegać na dopłatach z innych źródeł podatkowych.
Przedstawiciel ministerstwa odpowiedział jednak, że celem ubezpieczeń społecznych jest zabezpieczenie świadczeń emerytalnych, a nie stymulowanie wzrostu demograficznego, choć przyznał wagę tego drugiego aspektu. Dodatkowo wskazał na paradoks proponowanego rozwiązania – wyższe składki skutkowałyby wyższymi emeryturami dla osób bezdzietnych, co również byłoby niewłaściwe.
Po krótkiej, ale intensywnej dyskusji żaden z posłów nie zgłosił formalnego sprzeciwu wobec wniosku o nieuwzględnienie żądania zawartego w petycji. W konsekwencji postulat został jednoznacznie odrzucony, a cała sprawa zamknięta, kończąc tym samym krótkotrwałą, ale burzliwą debatę nad kontrowersyjnym pomysłem powrotu do rozwiązań kojarzących się z mrocznymi czasami PRL-u.