31 lipca na Twitterze pojawił się wpis informujący o przywróceniu obowiązkowej służby wojskowej. Został on opublikowany na profilu do złudzenia przypominającym profil ministra obrony Mariusza Błaszczaka. Nikt jednak nie zwrócił uwagi na jeden kluczowy szczegół.
Powrót obowiązkowej służby wojskowej? Rzekomy wpis Błaszczaka to fake news
W mediach społecznościowych pojawił się 31 lipca post wraz z grafiką informujący o rzekomym przywróceniu obowiązkowej służby wojskowej. Mało kto zauważył w pierwszym momencie, że nie jest to oficjalny profil Mariusza Błaszczaka.
Ktoś się podszył pod ministra obrony i wywołał spory zamęt. Nie dajmy się nabrać, bo wpis ten to klasyczny fake news. Obecnie w Polsce rząd nie pracuje nad żadnymi zmianami w przepisach, które miałyby przywrócić powszechny obowiązek służenia w wojsku.
Jak widać po komentarzach na Twitterze, spore grono internautów dało się jednak nabrać. Wystarczyło, by anonimowy użytkownik użył zdjęcia profilowego Mariusza Błaszczaka, by wywołać zamęt i się uwiarygodnić. Wystarczyło jednak zwrócić uwagę na nazwę konta, które brzmiało „bechatka„.
W związku z rozrostem Sił Zbrojnych podjąłem wraz z @MorawieckiM decyzję o przywróceniu obowiązkowej służby wojskowej dla wszystkich obywateli.
Pierwszy raz w ramach programu „Silniejsza niż niejeden” będą powoływane też do niej kobiety.
Projekt zmian w ustawie trafi do sejmu. pic.twitter.com/5SpUbnNEBQ— Bechatka, nie minister obrony narodowej (@Bechatka) July 31, 2023
Nie udostępniajmy, jeśli nie mamy pewności
Mimo ciągłego uczulania nadal internauci nabierają się na tego typu zabiegi. Jeśli mamy podejrzenia, że wpis pochodzi z oszukanego profilu, sprawdźmy pozostałe treści znajdujące się na profilu oraz parametry takie jak liczba obserwujących i odnośniki do stron rządowych. Samo zdjęcie profilowe nie wystarczy, bo to łatwo spreparować.
Niewiele pomoże też niebieski znaczek wykupiony w ramach subskrypcji na Twitterze. Oznaczenie to może bowiem kupić każda osoba i nie można na tej podstawie sądzić, że mamy do czynienia z prawdziwym profilem osoby publicznej lub instytucji.
W opisywanym przypadku wystarczyła jedynie zmiana zdjęcia profilowego, by nabrać setki internautów. Tego typu proste zabiegi często wystarczą, aby oszukać spore grono osób. Uważajmy zatem na wszelkie treści i zastanówmy się dwa razy, czy udostępniać je znajomym.