Stefan W. – zabójca prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza – jak wskazują jego słowa – nie był niepoczytalny. Czy biegli popełnili błąd? Ujawniono fragment jego listu do brata. Wynika z niego, że..
Stefan W. prawdopodobnie był w pełni świadomy morderstwa, które popełnił. Wygląda też na to, że liczy na szybkie opuszczenie więzienia. Czy zabójca skrupulatnie zaplanował zbrodnię? Czy był świadomy konsekwencji?
Mężczyzna przygotowywał się do ataku na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza i prawdopodobnie wiedział dokładnie, co za taki czyn grozi. Co dokładnie można wyczytać z listu mordercy?
Zacznę od dobrych wieści. Myślałem, że będę miał dożywocie, ale trzech biegłych psychiatrów uznało, że byłem niepoczytalny, to oznacza, że niedługo pojadę do szpitala, prawdopodobnie w Starogardzie Gdańskim, a tam co sześć miesięcy można wyjść. Posiedzę pewnie ze dwa lata i wyjdę.
Zamach nożownika – zemsta polityczna?
Zamach na Pawła Adamowicza miał miejsce 13 stycznia 2019 r. podczas gdańskiej finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Tuż po wbiciu noża w klatkę piersiową morderca krzyczał do zgromadzonych przez wyrwany innej osobie mikrofon:
„Nazywam się Stefan W.. Siedziałem niewinny w więzieniu. Platforma Obywatelska mnie torturowała, dlatego właśnie zginął Adamowicz„. Niedługo potem dowiedzieliśmy się z mediów, kim w ogóle Stefan W. jest. Okazało się, że kiedyś odsiadywał pięcioletni wyrok za kilka napadów na placówki bankowe.
Adamowicz – prezydent historia
14 stycznia 2020 r. mija równo rok od tej tragedii. W internecie znów zaczęły się na ten temat szerokie dyskusje i przerzucanie winą głównych stron politycznej barykady. Do rocznicy odniósł się między innymi Donald Tusk:
Rok temu Pawłowi Adamowiczowi zadano nożem kilka śmiertelnych ciosów. Po ataku zabójca ogłosił, że był to odwet na sądach i Platformie. Przez wiele tygodni Prezydent Adamowicz był celem kampanii nienawiści ze strony aparatu władzy. Cześć Jego pamięci.
— Donald Tusk (@donaldtusk) 13 stycznia 2020
Słowa byłego premiera nie spodobały się wicerzecznikowi Prawa i Sprawiedliwości. Radosław Fogiel skrytykował wypowiedź:
Wplecenie w tę tragedię bieżącego sporu o kształt sądownictwa wymaga sporej dawki nikczemności. I nie ma nic wspólnego z oddawaniem czci pamięci Zmarłego, a wiele z traktowaniem jej jako politycznego narzędzia. https://t.co/d276LO4HfG
— Radosław Fogiel (@radekfogiel) 13 stycznia 2020
Jak widać spór trwa i prawdopodobnie nic się w tej materii nie zmieni, a tragedia Pawła Adamowicza wydaje się być dziś wykorzystywana do zaogniania politycznych waśni.