Od początku 2022 roku rosnąca inflacja, drożyzna, rachunki za gaz i prąd, zaczęły czyścić portfele Polaków niczym tornado. Wielu obywatelom w naszym kraju, nawet tym co mają pracę, zaczyna brakować pieniędzy na chleb i środki czystości.
Nadciąga czas wielkiej biedy. Tłumy Polaków stoją w kolejkach po żywność
Ludzom zaczyna brakować na na chleb, kosmetyki i ubrania. Często to seniorzy i matki z dziećmi. Oni wszyscy dostają pomoc od państwa, która już nie wystarcza. Powodem jest rosnąca inflacja, ceny paliw, prądu, gazu i czynszów Ludzie otrzymali też pierwsze pensje, które są niższe niż te w ubiegłym roku z powodu reformy zwanej Polskim Ładem.
Bieda będzie za moment gigantycznym problemem, który dotknie nie tylko ubogą od dawna część społeczeństwa. Coraz częściej zagląda w oczy pracującym i matkom, które dostają najróżniejsze świadczenia. To wszystko w obliczu rosnących kosztów życia nie wystarcza. A to dopiero początek…
W kolejce po żywność pod siedzibą fundacji „Weż Pomóż” ustawiają się długie kolejki. Coraz dłuższe. Są tam osoby samotne, emeryci, renciści, ale i całe rodziny z dziećmi, a nawet ludzie nieźle ubrani i pracujący. Nowy rok przywitał ich wszystkich dramatycznie rosnącymi rachunkami i kosztami utrzymania.
„Ludzie biorą wszystko, co jest”. „Jedna Pani nie jadła trzy dni”
Reporterzy programu UWAGA! pokazali, że problem jest. To nie mit, to prawdziwe życie. Inne, niż pokazują w telewizji, gdzie wszystko jest super, a każdemu żyje się dostatnio. Rachunki i coraz większa drożyzna czyszczą jak tornado domowe budżety. – Ludzie biorą wszystko, co jest. Jeszcze kilka miesięcy temu tak nie było – przyznał szef i założyciel Fundacji „Weź, pomóż”, Jan Piontek.
– Tych ludzi będzie coraz więcej. Kolejka po żywność (…) ciągnie się przez kilkaset metrów. Ludzi, którzy potrzebują pomocy, jest więcej niż gdy wybuchła pandemia. Przez ostatni miesiąc do kolejki dołączyło 400 osób, a w styczniu 2022 roku liczba potrzebujących przekroczyła 3 tysiące – twierdzi szef fundacji. Dla wielu osób jest ona ostatnią deską ratunku.
– Z jednej pensji ciężko byłoby wyżyć. Większość pieniędzy pochłaniają rachunki – powiedziała reporterowi UWAGI TVN stojąca w kolejce kobieta. – Pracuję, ale to nie wystarcza na wszystkie rachunki i kredyt. Przez te podwyżki jest naprawdę ciężko. Dzieciom nie mówię, skąd mamy jedzenie – stwierdza ze smutkiem.
Tarcza antyinflacyjna to mit. Wszystko droższe niż przed nią
To, co niepokoi, to fakt, że po żywność stoją w kolejkach coraz częściej ludzie całkiem dobrze wyglądający. Niektórzy mają pracę, ale to nic nie daje. Upada więc mit, że osobami potrzebującymi są tylko i wyłącznie bezrobotni i leniwi.
– Chleb za 5 złotych? To jest chore! Pan Janek nam ratuje życie. Gdyby nie on, to byśmy głodowali – mówi inna zasmucona kobieta w średnim wieku. Za nią stoi seniorka w wieku 90 lat. Mówi, że ciężkie czasy, a za niemal pusty koszyk w sklepie płaci już ponad 100 zł.
– Tych potrzebujących będzie jeszcze więcej, bo bieda idzie – mówi pani Małgorzata, która poradziła sobie z biedą dawno temu, a dziś jako osoba znająca doskonale problem działa jako wolonatariuszka.
Od lutego weszła w życie Tarcza Antyinflacyjna, która miała zniwelować wzrost cen w sklepach w przypadku podstawowych produktów. Z tego niestety nic nie wyszło, bo sklepy podwyższyły ceny w ostatnim tygodniu stycznia. Teraz po obniżkach są one i tak wyższe, niż przed tarczą.
Źródło: UWAGA TVN, Dziennik Wschodni, Rzeczpospolita
