Atmosfera w siedzibie rządu gęstniała z każdą minutą. Po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich, które przyniosły niespodziewaną porażkę kandydata koalicji rządzącej, wszystkie oczy zwróciły się na Donalda Tuska. Premier nie kazał długo na siebie czekać.
Odważny ruch czy desperacja? Tusk idzie na całość
W poniedziałkowe popołudnie 2 czerwca szef rządu stanął przed kamerami z kamienną twarzą. Jego pierwsze słowa były jak grom z jasnego nieba – zapowiedź zwrócenia się do Sejmu o wotum zaufania dla gabinetu. Decyzja ta, podjęta w obliczu wyborczej klęski, wywołała lawinę spekulacji w kuluarach władzy.
Napięcie w koalicji osiągnęło punkt krytyczny. Porażka Rafała Trzaskowskiego, kandydata popieranego przez obecną ekipę rządową, postawiła pod znakiem zapytania spójność obozu władzy. Niektórzy komentatorzy już szeptali o możliwych pęknięciach w szeregach koalicjantów.
Premier postanowił zagrać va banque. Jego deklaracja o wotum zaufania zabrzmiała jak wyzwanie rzucone zarówno przeciwnikom, jak i własnym szeregom. Donald Tusk nie owijał w bawełnę – test parlamentarny ma pokazać, czy koalicja wciąż dysponuje solidnym poparciem w Sejmie.
Szef rządu podkreślił, że rozumie wagę obecnej sytuacji. Jego słowa o braku zamiaru cofnięcia się choćby o krok brzmiały jak manifest politycznej determinacji. Premier dał jasno do zrozumienia, że porażka wyborcza nie powstrzyma jego gabinetu przed realizacją ambitnych planów.
W swoim wystąpieniu Tusk złożył również podziękowania obywatelom za udział w wyborach. Co zaskakujące, pogratulował także zwycięskiemu obozowi, jednocześnie doceniając wysiłek przegranego kandydata. Ten gest politycznej klasy nie ukrył jednak napięcia widocznego w jego postawie.
Nawrocki prezydentem – co dalej z reformami? Premier szykuje plan awaryjny
Perspektywa sierpniowej inauguracji Karola Nawrockiego jako nowego gospodarza Pałacu Prezydenckiego stawia przed rządem poważne wyzwania. Donald Tusk nie ukrywał, że jego gabinet przygotował szczegółowy plan działania na wypadek trudnej kohabitacji z nowym prezydentem.
Premier zaznaczył, że będzie dążył do współpracy wszędzie tam, gdzie będzie to możliwe i zgodne z konstytucją. Jednocześnie nie pozostawił złudzeń – jeśli nowy prezydent okaże się niechętny do współdziałania, rząd nie zamierza czekać z założonymi rękami. Zapowiedź kontynuowania reform nawet przy ewentualnym oporze głowy państwa wywołała gorące dyskusje w środowisku politycznym.
Tusk wymienił kluczowe obszary, które pozostają priorytetami jego gabinetu: budowę silnej armii, wzmocnienie gospodarki, repolonizację przemysłu oraz walkę z przestępczością. Podkreślił, że realizacja tych ambitnych celów będzie wymagała jedności całej Koalicji 15 października. Jego apel o spójność brzmiał jednak bardziej jak desperacka próba utrzymania dyscypliny w szeregach niż pewna siebie deklaracja lidera.