Polskie służby sanitarne stanęły na wysokości zadania po wykryciu u hospitalizowanej kobiety przecinkowca cholery – bakterii odpowiedzialnej za jedną z najniebezpieczniejszych chorób zakaźnych na świecie. Choć wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny uspokaja, że rozpoznanie choroby jeszcze się nie potwierdziło, działania prewencyjne zostały natychmiast wdrożone. Pacjentka przebywa w szpitalu w Stargardzie, a 26 osób objęto kwarantanną.
Alarm epidemiczny w Polsce! Pierwsza cholera od lat? 85 osób pod nadzorem
Sytuacja wywołała prawdziwą burzę w internecie – przez ostatnią dobę fraza „cholera” była wyszukiwana w Google ponad 100 tysięcy razy. Czy mamy do czynienia z realnym zagrożeniem epidemiologicznym, czy jedynie z nadmierną ostrożnością służb?
Główny Inspektor Sanitarny Paweł Grzesiowski potwierdził w niedzielę wykrycie u polskiej pacjentki przecinkowca cholery, co natychmiast uruchomiło procedury bezpieczeństwa epidemiologicznego. Jednak wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny wyjaśnia, że obecność bakterii to dopiero pierwszy krok w diagnostyce.
Bakteria nie zawsze oznacza chorobę
Istnieją różne podtypy tej bakterii, z których tylko niektóre wywołują pełnoobjawową cholerę. Kluczowe znaczenie ma wykrycie toksyny – substancji, która odpowiada za charakterystyczne objawy choroby. Dotychczas tej toksyny nie stwierdzono u hospitalizowanej kobiety, co oznacza, że diagnoza pozostaje w zawieszeniu.
Trwa obecnie intensywna identyfikacja konkretnego przypadku, a Główny Inspektor Sanitarny będzie na bieżąco informować o wynikach szczegółowych badań. Śledztwo epidemiologiczne ma ustalić źródło zakażenia oraz potencjalne ryzyko rozprzestrzenienia się choroby.
Strategia ostrożności czy nadmierna panika?
Wypowiedzi Grzesiowskiego wywołały dyskusje o proporcjonalności reakcji służb sanitarnych. Internauci masowo poszukiwali informacji o cholerze, co świadczy o niepokoju społecznym. Wiceminister Konieczny broni jednak podejścia swojego kolegi, porównując je do taktyki policyjnej.
Według niego Główny Inspektor Sanitarny słusznie przyjmuje założenie o gorszych okolicznościach i odpowiednio postępuje. To zupełnie odwrotne podejście niż podczas początków pandemii COVID-19, kiedy poprzedni GIS Jarosław Pinkas uspokajał sytuację, używając słynnego sformułowania o „lodzie do majtek” w lutym 2020 roku.
Konieczny podkreśla, że woli obecną taktykę, nawet jeśli oznacza to „dmuchanie na zimne”. Lepiej być przygotowanym na gorszy scenariusz niż zostać zaskoczonym przez rozwój wydarzeń. Izolacja i kwarantanna kontaktów to standardowe procedury, które mają zapobiec potencjalnemu rozprzestrzenieniu się choroby.
Ministerstwo czuwa nad sytuacją
Resort zdrowia prowadzi bieżący nadzór nad całą sytuacją, pozostając w stałym kontakcie z Głównym Inspektorem Sanitarnym oraz konsultantem krajowym w dziedzinie chorób zakaźnych. Wiceminister zapewnia, że nie są potrzebne ponadstandardowe działania, skoro właściwe regulacje zostały już wdrożone.
Cholera należy do najgroźniejszych chorób zakaźnych przewodu pokarmowego. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia, przy prawidłowym leczeniu śmiertelność wynosi około 1 procent. Bez odpowiedniej interwencji medycznej współczynnik śmiertelności dramatycznie wzrasta do 50 procent, co tłumaczy natychmiastową reakcję polskich służb.
Przypadki cholery w Polsce zdarzają się rzadko – raz na kilka lat, podobnie jak w innych krajach europejskich. Teraz pozostaje czekać na wyniki dalszych badań, które rozstrzygną, czy mamy do czynienia z rzeczywistym zagrożeniem epidemiologicznym, czy jedynie z bakterią niewytwarzającą niebezpiecznej toksyny.
