Gdy rząd wprowadził twardy lockdown na terenie całego kraju, wiązało się to z ogromnymi utrudnieniami i restrykcjami. Przedsiębiorcy byli wściekli, że nie mogą zarabiać. Inni już dawno upadli. Nie wszystkich jednak zakazy dotyczyły.
Kościoły w czasie lockdownu otwarte. Politycy PiS ujawnili prawdziwe powody
Sklepy zamknięte, galerie handlowe zamknięte, kluby fitness świeciły pustkami. Kosmetyczki przyjmowały klientów w domach, podobnie fryzjerzy. Można było mówić o prawdziwym czarnym rynku usług. Tak wyglądał lockdown w Polsce. Ci, którym się nie udało, nie przetrwali i zamknęli biznesy.
Co zostało otwarte przez cały okres trwania epidemii w Polsce? Kościoły. Minister zdrowia Adam Niedzielski wyjaśnił właśnie prawdziwy powód, dlaczego PiS nie zdobył się na zamknięcie świątyń mimo zagrożenia dla życia i zdrowia obywateli.
Zamknięcie gospodarki wprowadzano wiele razy, ale w każdym z tych przypadków świątynie pozostawiono otwarte. Działalność zawiesiły w tym czasie niemal całkowicie hotele, galerie handlowe, teatry, muzea, kina, a także baseny, a nawet stoki narciarskie. Kraj zamarł w bezruchu.
Dlaczego wiec rząd nie zamknął również kościołów, w których gromadzili się wierni? Dziennikarze pytali o to ministra zdrowia w trakcie rządowego zespołu zarządzania kryzysowego. Czy kościoły są nietykalne?
Apele o zamknięcie świątyń. „Ryzyko jest mniejsze niż w sklepach”
Minister Zdrowia przyznał jednak wymijająco, że wszystkie kościoły podlegały przez całą epidemię tym samym standardom i rozporządzeniom, co np. sklepy spożywcze. Te – jak wiadomo – były cały czas otwarte dla klientów. Stwierdził też, że świątynie były i tak cały czas pod kontrolą.
Przez cały czas trwania epidemii regularnie apelowano o to, aby zamknąć nie tylko gospodarkę, ale też obiekty kultu religijnego. Zdaniem niektórych ekspertów wirus nie atakuje w nich ani rzadziej, ani inaczej niż w innych miejscach. Więcej na ten temat powiedział z kolei profesor Włodzimierz Gut.
– Decydują odstępy i wietrzenie, to, jaki jest obieg powietrza. Kościoły są obiektami, które nie wpływają w istotny sposób na mobilność. Może przebywać tam 1 osoba na 15 metrów kwadratowych, więc jeśli stoimy na środku, mamy koło o promieniu 5 m. Ryzyko jest trochę mniejsze niż w sklepach – stwierdził wirusolog.
W tym samym czasie minister zdrowia w Radio ZET zapowiadał, że „wszystkie obiekty, bez wprowadzania jakiejkolwiek dyskryminacji ze względu na charakter, będą w ten sam sposób kontrolowane„. Czy rzeczywiście były?
Źródło: Radio ZET, TVN24