Region Morza Bałtyckiego przeżywa ostatnio serię niepokojących wydarzeń. Rosyjskie maszyny coraz śmielej testują granice państw NATO, a każdy kolejny incydent budzi pytania o gotowość Sojuszu do obrony swoich członków. Sytuacja stała się na tyle poważna, że wymaga reakcji na najwyższym szczeblu.
Trump deklaruje wsparcie dla Polski. „Zrobiłbym to” – padła jasna deklaracja
Napięcie sięgnęło zenitu po piątkowym naruszeniu estońskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie myśliwce MiG-31. Trzy maszyny spędziły w niej około dwunastu minut w pobliżu wyspy Vaindloo, co skłoniło Tallin do uruchomienia procedur konsultacyjnych NATO. Moskwa tradycyjnie zaprzecza, utrzymując, że lot odbył się zgodnie z prawem międzynarodowym.
W tym napiętym momencie prezydent Donald Trump stanął przed kamerami dziennikarzy, by rozwiać wszelkie wątpliwości dotyczące amerykańskiego zaangażowania.
Jednoznaczna deklaracja i koniec spekulacji
W niedzielę przed Białym Domem padły słowa, na które czekała cała Europa Środkowa. Zapytany o pomoc Polsce i państwom bałtyckim w przypadku rosyjskiej eskalacji, Trump odpowiedział krótko i konkretnie: „Zrobiłbym to”. Prezydent nie ukrywał również swojego stanowiska wobec rosyjskich prowokacji, przyznając, że „nie podoba nam się to” i może oznaczać „duże kłopoty”.
Deklaracja ta nabiera szczególnego znaczenia po wcześniejszych kontrowersyjnych wypowiedziach amerykańskiego przywódcy. Kilka dni wcześniej w rozmowie z Fox News Trump mówił o wsparciu „po zakończeniu wojny”, co wywołało falę niepokoju wśród polityków i ekspertów. Słowa te szczególnie zaniepokoiły w Polsce, zwłaszcza po ostatnim rosyjskim nalocie dronów nad polskim terytorium.
Marcin Przydacz z Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta ocenił tamtą wypowiedź jako nieporozumienie. Według niego doszło do pomyłki, gdy pytanie o Polskę przerodziło się w wątek ukraiński. Przydacz podkreślił jednocześnie, że amerykańskie wsparcie dla Polski pozostaje realne i obejmuje działania zarówno wywiadowcze, jak i militarne.
Bałtyk w ogniu prowokacji
Region Morza Bałtyckiego stał się areną coraz bardziej agresywnych działań Rosji. W niedzielę niemieckie myśliwce Eurofighter musiały przechwycić rosyjski samolot rozpoznawczy Ił-20M, który leciał bez planu lotu i kontaktu radiowego. Maszyna została wykryta przez radar bazy Rostock-Laage, co wywołało natychmiastowy alarm.
Ten incydent to kolejny dowód na systematyczne testowanie granic przez Moskwę. Rosyjskie prowokacje nad Bałtykiem stają się coraz częstsze i bardziej bezczelne, co zmusza państwa NATO do stałej gotowości bojowej. Każdy taki przypadek to nie tylko naruszenie suwerenności, ale również test determinacji Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Estonia uruchomiła już procedurę konsultacji zgodnie z artykułem czwartym Traktatu Północnoatlantyckiego, co pokazuje powagę sytuacji. W obliczu rosnących napięć słowa Trumpa o gotowości do działania nabierają kluczowego znaczenia dla bezpieczeństwa całego regionu.