Strajk w ZUS. Pracownicy grożą wstrzymaniem wypłat
Emocje w ZUS rosną z każdym dniem, a sytuacja jest bardziej niż napięta. Wszystkim puszczają nerwy. Pracownicy instytucji stwierdzili, że pracują po 12 godzin dziennie i nie zawsze są dobrze traktowani. Jednak nie to jest najgorsze, tylko to, ile dostają wynagrodzenia. Twierdzą, że to zdecydowanie za mało (często średnia krajowa).
W ZUS-ie powołano do życia Związek Zawodowy „Związkowa Alternatywa” zrzeszający protestujących pracowników. Czego chcą? Przede wszystkim drastycznej podwyżki swoich pensji aż o tysiąc złotych netto. Ale na tym nie koniec, bo nie chcą już wypracowywać nadgodzin i oczekują przyznania im dodatkowych płatnych dni wolnych od pracy dla tych, których obowiązki polegają na bieżącej obsłudze petentów.
To, czego oczekują pracownicy zrzeszeni w związku, jest raczej nie do spełnienia. Ich postulaty są po prostu zbyt wygórowane głównie jeśli chodzi o kwotę podwyżki.
Związkowcy grożą poważnymi konsekwencjami. Odczują to emeryci i renciści
ZUS nie spełni prawdopodobnie postulatów, ale związkowcy nie poddają się i grożą, że jeśli nie uda się nic ugrać, przestaną robić przelewy emerytom i rencistom. Grożą strajkiem na całego. Członek nowej organizacji związkowej Piotr Szumlewicz w rozmowie z „Super Expressem” stawia sprawę jasno, że grozi nam paraliż instytucji i państwa.
Jego zdaniem strajk będzie polegał na tym, że ZUS wstrzyma wszelkich świadczeń, w tym emerytur i rent. Pracownicy są zdeterminowani i zdają sobie też sprawę, jak ważną instytucją dla życia Polaków jest Zakład Ubezpieczeń Społecznych.
Strajk może też ostatecznie skutkować przesunięciem ważnych dla seniorów terminów. Osoby starsze z niecierpliwości oczekują przelewu w ramach tzw. 14. emerytury (potocznie zwaną „czternastką”). Jeśli nie dostaną jej na czas, odbije się to na wizerunku polityków, którzy świadczenie obiecali im w świetle kamer.
Protest uderzy też w firmy? „Jest jak najbardziej realny”
Jest jeszcze jeden kluczowy aspekt. Strajk może spowodować, że w momencie nadejścia kolejnej fali koronawirusa jesienią, rząd prawdopodobnie będzie musiał uruchomić kolejną wersję tarczy antykryzysowej (jeśli zdecyduje się na lockdown). Nie wiadomo zatem, czy również i te przelewy wyjdą na czas, gdyby wybuchł prawdziwy protest.
– Protest jest jak najbardziej realny. Tak zła i napięta sytuacja w ZUS-ie jeszcze nigdy nie była. Płace są bardzo niskie, (…) a praca jest męcząca, wymagająca i żąda się od nas brania nadgodzin – twierdzi w rozmowie z portalem Money.pl Monika Ditmar, sekretarz zarządu głównego nowego związku zawodowego. Póki co nadal nie znamy stanowiska rządu w tej sprawie.
Źródło: se.pl, money.pl