W jednym z kościołów w Ostrowie Wielkopolskim doszło do śmierci jednego z wiernych. W trakcie mszy 77-letni mężczyzna zasłabł. Podjęto wobec niego reanimację, ale ta nie przyniosła rezultatu. Mężczyzna zmarł. Wierni są jednak zbulwersowani tym, co wtedy zrobił ksiądz.
77-latek zmarł podczas mszy. Ksiądz postanowił kontynuować nabożeństwo
Do tragedii doszło w kościele św. Pawła Apostoła w Ostrowie Wielkopolskim. 77-latek zasłabł podczas mszy. Na miejscu pojawiło się pogotowie ratunkowe i przystąpiono do reanimacji. Nie dała ona jednak pozytywnego rezultatu. Mimo zdarzenia ksiądz odprawiający nabożeństwo pogrzebowe nie zdecydował się, aby je przerwać.
Mimo prób uratowania życia seniorowi mężczyzna zmarł pod koniec mszy. Jak się potem okazało, to rodzina osoby zmarłej, którą wówczas żegnano, nie zgodziła się na przerwanie modlitw. Msza została więc zgodnie z planem dokończona mimo trwającej akcji ratunkowej.
Część parafian i uczestników nabożeństwa wyraziła jednak swoje oburzenie tym faktem. Jak powiedziała dziennikarzom „Gazety Wyborczej” jedna z parafianek, msza się odbyła bo za nią zapłacono. Można było jednak przesunąć ją np. o godzinę.
Na miejscu szybko zjawiła się też rodzina zmarłego mężczyzny. Nie miał on przy sobie żadnych dokumentów. Parafianie nie potrafili też rozpoznać w nim nikogo znajomego.
Do zajścia odniósł się rzecznik kurii w Kaliszu ks. Przemysław Kaczkowski. Jak czytamy w mediach, do sytuacji, w której trwa msza, a obok ktoś reanimuje inną osobę, to mimo wszystko coś niedopuszczalnego. Z kolei proboszcz kościoła przyznał, że sprawa ewentualnego przerwania nabożeństwa pogrzebowego została skonsultowana z rodziną.
Mimo trwającej reanimacji rodzina zamawiająca mszę poprosiła, aby ją mimo wszystko rozpocząć. Jak stwierdził ksiądz, w trakcie nabożeństwa modlono się również za mężczyznę o przywrócenie jego czynności życiowych. Modlitwy jednak nie pomogły. Duchowny nie stwierdził też, aby ktokolwiek ze zgromadzonych wiernych był tym faktem oburzony.